Dolina Kościeliska

kategoria: Trasa Dla Niemowlaka czyli Wojtuś na Bezdrożach

cel: wędrówki po dolinach tatrzańskich z małym dzieckiem

uczestnicy: Wojtuś (wiek: dziesięć miesięcy), mama i tata

wyposażenie: nosidełko turystyczne (Little Life model Cross Country S3)

W Tatrach są miejsca, do których można się wybrać z dzieckiem w wózku. Należy jednak pamiętać, że (poza dojściem do Morskiego Oka) nie są to drogi wyasfaltowane, a więc wymagają one od opiekunów wysiłku i czujności. Nie wszystkie wózki nadają się na górskie trasy. Wózek musi być sprawny, stabilny, tak by łatwo można było go prowadzić po nierównym podłożu. Lepiej sprawdzają się wózki z dużymi kołami. W czasie wycieczki dziecko powinno być cały czas spięte padami bezpieczeństwa, co zapobiega wypadnięciu w momencie najechania np. na większy kamień.

zrealizowany plan:

dzień 1: Zakopane – Kiry – Dolina Kościeliska – schronisko PTTK na Hali Ornak

dzień 2: Zakopane – Gubałówka 1.123m npm

dzień 3: Zakopane – Dolina Strążyskawodospad Siklawica

dzień 4: Zakopane – schronisko PTTK w Dolinie Roztoki

dzień 5: schronisko PTTK w Dolinie Roztoki – Morskie Oko – schronisko PTTK w Dolinie Roztoki

dzień 6: schronisko PTTK w Dolinie Roztoki – Zakopane

Niestety z małym Wojtusiem niewiele więcej (poza wieczornymi spacerami po Zakopanem) udało się nam zrobić. Ale lepsze to niż nic…

Na wyjazd w Tatry czekałam wiele miesięcy. Wcześniej niestety nie było to możliwe. Najpierw byłam w ciąży (a ponad 600 km podróży polskimi drogami nie należy do przyjemności), potem Wojtuś był malutki, a warunki w Tatrach zimowe. W końcu jednak się doczekałam i nadszedł czas wielkiego pakowania…

Dość przerażająca okazała się ilość rzeczy, które trzeba było ze sobą zabrać. Niestety przy małym dziecku tak to już jest i musieliśmy się z tym pogodzić. Nasz bagaż na wyjazd z Tatry przypominał ekwipunek wielkotygodniowej wyprawy wysokogórskiej… A najważniejszym elementem tegoż bagażu był nasz nowy nabytek – nosidełko turystyczne (oczywiście przetestowaliśmy go sobie wcześniej – fotorelacja tutaj)

Gdy wyjeżdżaliśmy z Poznania prognozy pogody dla Zakopanego były fatalne. Ja jednak postanowiłam nie zrażać się deszczem i do wyjazdu doszło zgodnie z planem. Trasę Poznań-Zakopane podzieliliśmy na dwa dni – nie chcieliśmy Wojtusia męczyć tak długą podróżą. Na koniec jednak okazało się, że z naszej trójki nasz dziesięciomiesięczny Malec najlepiej zniósł trudy przejazdu.
W ramach „aklimatyzacji” pierwszego dnia wyruszyliśmy do Doliny Kościeliskiej. Celem naszym było dojście do schroniska na Hali Ornak i podejście do Smreczyńskiego Stawu.
Dolina Kościeliska jest położona w Tatrach Zachodnich, w sąsiedztwie Doliny Chochołowskiej oraz Doliny Małej Łąki. To piękna tatrzańska dolina, idealna na rodzinny spacer. Dolina ma kształt długiego wąwozu, którego skały w kilku miejscach zbliżają się do siebie tworząc tzw. bramy. Dolina zajmuje obszar ok. 35 km2, a jej długość wynosi 9 km. Jest drugą co do wielkości doliną w polskiej części Tatr.  Od zachodu ograniczają ją masywy Przedniej, Pośredniej i Zadniej Kopki, następnie Stoły, masyw Kominiarskiego Wierchu (ze schodzącą z niego, w kierunku dna doliny Raptawicką Granią) i grzbiet Ornaku. Od wschodu ograniczona jest masywem Małego Regla, Niżniego Stanikowego Siodła, Czerwonego Gronika, Wyżniego Stanikowego Siodła, Upłaziańskiego Wierszyka, Upłaziańskiej Kopki, Upłaziańskiej Kopy, Chudej Turni, Ciemniaka, Tomanowego Wierchu. Od południa ogranicza ją grań od Błyszcza, przez Pyszniańską Przełęcz i Kamienistą, po Smreczyński Wierch.
Dolna i środkowa część Doliny zbudowana jest ze skał osadowych, a górna z krystalicznych. Rzeźbę terenu uformował w niej między innymi lodowiec dolinny w epoce plejstocenu (nazywanej potocznie „lodowcową”).
W Dolinie Kościeliskiej znajdują się liczne jaskinie, w tym kilka udostępnionych turystycznie: Jaskinia Mroźna, Jaskinia Raptawicka, Jaskinia Obłazowa, Jaskinia Mylna, Jaskinia Smocza Jama.
Połowę obszaru Doliny Kościeliskiej stanowią lasy. Do dnia dzisiejszego zachowały się fragmenty lasów urwiskowych rosnących na skałach.
Dnem Doliny Kościeliskiej płynie Potok Kościeliski. Bierze swój początek w miejscu połączenia Pyszniańskiego Potoku z Tomanowym Potokiem, nieopodal Schroniska na Hali Ornak. Niektórzy uważają Przyszniański Potok za część Potoku Kościeliskiego. Jego długość na obszarze TPN łącznie z nim wynosi 8,5 km. Źródło Pyszniańskiego Potoku znajduje się na wysokości 1320m npm, na zboczach Kamienistej. Potok niekiedy znika pod powierzchnią, a następnie pojawia się znów w wypłukanych w skałach otworach.
Dolina Kościeliska ma bardzo ciekawą historię, przez lata była wykorzystywana do celów pasterskich, a także przemysłowych. Dnem doliny biegł trakt kupiecki, w związku z czym stanowiła ona także obszar działalności zbójników, o czym świadczą wymowne nazwy skał, takie jak: Zbójnickie Okna, Zbójnicka Turnia czy Zbójnicki Stół. Wiąże się z nią także wiele legend o ukrytych w niej skarbach. Na skałach znajdują się znaki poszukiwaczy skarbów z XVI i XVII wieku, a jedna z nich wyjaśnia pochodzenie nazwy – otóż  według starych góralskich przekazów, podczas wojny z Tatarami, mieszkańcy zapędzili grupę nieprzyjaciół pomiędzy strome skaliste ściany doliny i zatarasowali drogę zwalonymi drzewami, głazami i kamieniami. Wrogowie  zmarli z wycieńczenia, a od stosów ich kości wzięła się nazwa – Dolina Kościeliska. Inna jej wersja głosi, że kamienie nie tylko odcięły im drogę ucieczki, ale posypały się bezpośrednio na nich.

Do miejsca Kiry („dzielnica” Kościeliska) docieramy samochodem, gdzie na olbrzymim płatnym parkingu zostawiamy swój pojazd. Zaraz u wlotu Doliny Kościeliskiej znajdują się punkty poboru opłat – wejście do Tatrzańskiego Parku Narodowego jest płatne. Tu spotykamy Artura, z którym miałam wcześniej kontakt poprzez moją stronę na Facebooku. Górski świat jest mały i to już nie pierwszy raz gdy Facebook’owe znajomości przeradzają się w rzeczywisty kontakt… Po krótkiej pogadance z Arturem na temat Chan Tengri ruszamy w trasę.

Dolina Kościeliska jest jednym z najczęściej odwiedzanych przez turystów miejsc. W sezonie maszerują tędy tłumy ludzi. Dziś z racji deszczowej prognozy pogody nie jest jednak tak źle. Ludzi jest dużo, ale nie są to jeszcze męczące ilości.

Idziemy szlakiem zielonym prowadzącym przez Dolinę aż do schroniska na Hali Ornak. Wojtuś podróżuje w wózku, a ja niosę na plecach puste nosidełko turystyczne. Nosidełko przyda się później (powyżej schroniska). Na razie, póki droga pozwala wolimy by Wojtuś wygodnie przespał się w wózku.
Już od początku spaceru towarzyszy nam płynący obok Potok Kościeliski. Idzie się nam wspaniale: droga jest szeroka i nie ma problemu z wózkiem dziecięcym. Zresztą, co miło widzieć, na trasie towarzyszy nam wiele bobasów w spacerówkach.
Już po ok 15 minutach docieramy do pierwszej bramy skalnej – Niżna Kościeliska Brama. To piękne miejsce ma też swoją drugą nazwę – w 1877r. nazwane zostało Bramą Kantaka na cześć Kazimierza Kantaka z Poznania, który był działaczem w okresie dążenia Polski do niepodległości. Kantak był też zasłużonym członkiem Towarzystwa Tatrzańskiego, któremu poświęcona jest tablica umieszczona na skale po drugiej stronie potoku. Na tej samej wysokości, po lewej stronie, znajduje się niewielka skalna wnęka wykuta przez człowieka (a więc nie jaskinia), do której chętnie zaglądają dzieci i inni ciekawscy turyści. Była ona częścią przygotowań do wybudowania tamy spiętrzającej wody Potoku Kościeliskiego, jednak plany te na szczęście nie zostały zrealizowane. Pionowe skały po lewej (wschodniej) stronie drogi są częścią zbocza Małego Regla (1142 m n.p.m.), natomiast te znajdujące się po prawej (zachodniej) stronie – Zadniej Kopki (1333 m n.p.m.).
Po przejściu pomiędzy skałami wychodzimy na rozległą polanę  – Wyżnią Miętusią Kirę. Ma ona długość ponad 700m i szerokość około 170m (w najszerszym miejscu). Jej powierzchnia wynosi ponad 8 ha. Leży na wysokości 935-950m npm, pomiędzy Hrubym Reglem i Kościeliskimi Kopkami. Ze wszystkich stron otaczają ją lasy świerkowe. Do końca pierwszej połowy XX wieku polana miała typowy charakter pasterski. Stały na niej także liczne zabudowania. Po utworzeniu Tatrzańskiego Parku Narodowego i zaprzestaniu wypasu owiec polana zaczęła stopniowo zarastać. Od lat 80 ubiegłego stulecia na polanie jest prowadzony kulturowy wypas owiec, co hamuje jej dalsze zarastanie. W połowie XX wieku na polanie istniała skocznia narciarska. Obecnie usytuowana jest tutaj niewielka bacówka. W razie ochoty można tu kupić oscypki i bundz oraz coś do picia. Niestety nie mamy szczęścia i na pobliskiej łące nie ma owieczek. Szkoda bo bardzo chciałabym pokazać Wojtusiowi zwierzaka, którego zna tylko z książeczki. Wojtuś mógłby też wtedy przekonać się, że owieczki rzeczywiście robią „beeeee”…
Przy końcu Wyżniej Miętusiej Kiry odbijają w dwie strony czarne szlaki (odcinki Ścieżki nad Reglami) – na zachód do Doliny Lejowej (lub dalej, do Doliny Chochołowskiej), a na wschód na Przysłop Miętusi oraz czerwony szlak na Ciemniak.
Idziemy dalej… mijamy mostek nad potokiem i docieramy do Cudakowej Polany. Po przejściu niewielkiego odcinka trasy przez las dochodzimy do kolejnej polany – Stare Kościeliska.
Polana Stare Kościeliska ma długość ok. 350m i szerokość 120 m (w najszerszym miejscu). Leży na wysokości ok. 960-970m npm. Polana stanowiła ona kiedyś grunt kościelny, a niektóre źródła podają, że znajdował się na niej kościół. Jedna z hipotez głosi, że właśnie stąd wzięła się nazwa tej polany.
Od końca XVIII do połowy XIX wieku polana wręcz tętniła życiem. Znajdowały się tu między innymi huta miedzi (a następnie huta żelaza i zakład metalurgiczny), a także tartak, domy dla robotników, karczma i leśniczówka. Maszyny były napędzane kołem wodnym wykorzystującym wodę z Potoku Kościeliskiego. Obecnie po zabudowaniach pozostało tylko wspomnienie, pozostały jedynie dwie stupięćdziesięcioletnie lipy zasadzone przy ówczesnej leśniczówce oraz resztki pieca hutniczego, na których umieszczona jest pamiątkowa tablica.
Leśniczówka przez pewien czas pełniła funkcję uzdrowiskową. Przyjeżdżały do niej leczyć się osoby chore na gruźlicę. Walory polany i jej okolic były doceniane także później, po likwidacji kompleksu przemysłowego. W latach 1890 – 1926 mieściło się tu nieduże schronisko turystyczne z pokojami dla turystów i gospodą, założone przez hrabiego Władysława Zamoyskiego.
Tuż przy wejściu na polankę, przy drodze po prawej stronie, stoi Kaplica Zbójnicka. Według legendy została ufundowana przez tatrzańskich zbójników, jednak w rzeczywistości zrobili to pracownicy zakładu hutniczego. Kapliczka jest murowana, kryta gontem i ogrodzona drewnianym płotkiem, którego dwa słupki  przedstawiają sylwetki zbójnika oraz górnika. Drewniane figurki dość znacznych rozmiarów są na tyle urocze, że robimy sobie z nimi zdjęcia.
W pobliżu kapliczki są drewniane stoły i ławki robimy więc sobie tutaj przerwę na małą przekąskę. Gdy tak sobie siedzimy słyszę, że jacyś turyści dziwią się, że w takim popularnym miejscu nie ma w ogóle koszy na śmieci. Nie mogę się powstrzymać żeby się nie odezwać:
– Koszy na śmieci nie ma tutaj celowo. Resztki jedzenia kusiłyby dzikie zwierzęta. A ludzkie jedzenie nie jest dla nich dobre – mogą od tego chorować a nawet umrzeć. Jeżeli więc mamy jakieś śmieci to powinniśmy je ze sobą zabrać (przynajmniej do schroniska).
Jak do tej pory Wojtuś dzielnie znosi wysokość, którą pomału zyskujemy. Nasz Malec nigdy jeszcze nie był tak wysoko (do tej pory najwyższym zdobytym szczytem/punktem była Góra Morska 154m npm niedaleko Poznania).  Po krótkim odpoczynku ruszamy więc dalej.
Na końcu Polany Stare Kościeliska, po lewej stronie znajduje się rozgałęzienie szlaków. Jest to kolejny czarny szlak, jednak ten jest bardzo krótki (15min) i prowadzi do jedynej jaskini w Tatrach sztucznie oświetlanej za pomocą energii elektrycznej wytwarzanej agregatem prądotwórczym. Podejście do Jaskini Mroźnej jest strome i niedostępne dla wózków. Nie polecam zwiedzania jakini z dziećmi poniżej 4 roku życia.  Jest tu wiele miejsc, gdzie trzeba przeciskać się przez szczeliny i niskie korytarze. Jeśli zdecydujecie się na zwiedzanie z maluchem to trzeba będzie skorzystać z nosidła lub chusty. Wejście do jaskiniodbywa się co 15 minut i poprzedzone jest krótką informacją od przewodnika na temat jaskini. Trasa liczy około 480m i pokonuje się ją w około 20 min. Korytarz ma charakter szczelinowato-zawaliskowy. W jaskini temperatura utrzymuje się w granicach 6°C, więc warto zabrać ze sobą ciepłe ubranie. Z jaskini Mroźnej prowadzą strome drewniane schody w dół, którymi dochodzimy do drogi głównej Doliny Kościeliskiej. W tym miejscu jest wiele ławek nad potokiem, na których można odpocząć po przejściu jaskini.
My nie zwiedzaliśmy Jakini Mroźnej – wrócimy tu gdy Wojtuś będzie straszy…
Idziemy głównym „korytem” doliny. Wojtuś z zainteresowaniem przygląda się ludziom na szlaku i mijającym nas od czasu do czasu bryczkom konnym. Wkrótce dochodzimy do miejsca, gdzie Potok Kościeliski przepływa z prawej strony na lewą. Po naszej lewej stronie znajduje się Lodowe Źródło, które wypływa wprost ze skał do potoku.Woda ze źródła bije z wydajnością 500-800 l/s. W wywierzysku żyje studniczek tatrzański, skorupiak spotykany m.in. w jaskiniach.
Tuż za Źródłem Lodowym przechodzimy przez drugą bramę – Pośrednią Kościeliską Bramę, zwaną także Bramą Kraszewskiego (a dawniej „Między Krzesanice”). Jest to drugie przewężenie skalne na szlaku Doliną Kościeliską o długości około 500m, gdzie wysokość skalnych ścian dochodzi do 100 metrów. Nazwa Brama Kraszewskiego została nadana temu miejscu z okazji pięćdziesięciolecia twórczości Józefa Ignacego Kraszewskiego, co upamiętnia ufundowana przez Towarzystwo Tatrzańskie tablica wmurowana w skałę w 1877 roku. Niezwykle interesujący w tej części doliny jest pierwotny, urwiskowy las świerkowy i sposób w jaki drzewa zakorzeniły się w gołych skałach. Po wschodniej stronie wznosi się dobrze widoczna ze szlaku turnia Okręt (1100 m n.pm.), której nazwa pochodzi od jej kształtu przypominającego dziób okrętu. W skale, również po zachodniej stronie, na wysokości 980m npm znajduje się figura św. Katarzyny umieszczona tu w 1897 roku. Jedna z hipotez mówi, że została postawiona jako dziękczynienie za powrót do zdrowia leśniczego, który spadł z tej skały ścinając drzewa, druga, za powrót do zdrowia cesarza Franciszka Józefa.
W ten oto sposób dochodzimy do Polany Pisanej. Na tej wysokości nawierzchnia drogi przybiera trochę inny charakter. Trasa się zawęża i pojawiają się kamienie – jednak nadal bez problemu pokonujemy tą trasę naszym wózkiem. To do tego miejsca dojeżdżają bryczki konne, które można było wynająć w Kirach. Na Hali Pisanej znajdują się toalety oraz stoły i ławy do odpoczynku.
Hala Pisana leży ona na wysokości 1010-1100m npm i zajmuje obszar około 6 ha. W pierwszej połowie XX wieku na polanie znajdował się szałas turystyczny, używany przez żołnierzy i kurierów w czasie II wojny światowej. W 1945 roku został on spalony przez żołnierzy niemieckich, następnie odbudowany służył turystom aż do roku 1987, kiedy to ponownie został spalony, tym razem na potrzeby filmu „Trójkąt Bermudzki”. Polanę otaczają liczne skaliste turnie, a w ich wnętrzach ukrytych jest wiele jaskiń. Na polanie kończą się dwa jednokierunkowe szlaki – z Jaskini Mroźnej oraz przez Wąwóz Kraków (na żółtym szlaku jest odcinek z ubezpieczeniami w postaci drabinek i łańcuchów – więc nie jest to trasa na wędrowanie z małym dzieckiem).
Kolejnym ciekawym miejscem na trasie jest, znajdująca się ok. 150 metrów za Polaną Pisaną, Wyżnia Kościeliska Brama (inaczej Brama Raptawicka), trzecie zwężenie na szlaku dnem doliny, mające długość około 700 metrów. Można tu zobaczyć Skałę Pisaną – kilkunastometrowej wysokości skalną ścianę z wyrytymi (obecnie już prawie niewidocznymi) autografami  turystów z XIX wieku. U jej stóp znajduje się otwór czterystupięćdziesięciometrowej Jaskini Wodnej pod Pisaną.  Wypływają z niej wody pochodzące z Kościeliskiego Potoku. Z jaskinią związane są różne legendy, jedna z nich mówi o spoczywających w niej śpiących rycerzach (choć bardziej popularna jej wersja umiejscawia rycerzy w jaskiniach pod Giewontem), inna o kaczce, która raz do roku znosi w niej złote jajo. Nad otworem jaskini znajduje się ledwo widoczna płaskorzeźba śpiącego rycerza. Jaskinia nie jest udostępniona dla turystów.
Niedaleko za rozwidleniem, po zachodniej stronie, pomiędzy drzewami wyłania się w prawie całej okazałości Raptawicka Turnia, kilkusetmetrowa skalna ściana, w której wnętrzu kryją się liczne jaskinie. Jest popularnym miejscem wspinaczkowym, prowadzi nią ponad 20 tras taternickich. U stóp Turni znajduje się wylot stusiedemdziesięciometrowej Jaskini Wodnej pod Raptawicką, przez którą przepływają wody Kościeliskiego Potoku. Jaskinia ta jest bardzo trudna  w  eksploracji, gdyż jest prawie całkowicie zalana wodą. Nie jest udostępniona turystycznie.
Idąc dalej, po kolejnych kilku minutach marszu mijamy umiejscowiony po prawej stronie drogi metalowy krzyż z napisem „I nic nad Boga”. Pierwszy krzyż postawili tu studenci Uniwersytetu Jagiellońskiego w 1852 roku na polecenie poety Wincentego Pola (stąd nazwa Krzyż W. Pola). Wincenty Pol chciał w ten sposób uczcić śmierć młynarza króla Zygmunta I, który poniósł śmierć, najprawdopodobniej z rąk zbójników. Młynarz został pochowany w okolicach dzisiejszego krzyża w obecnie niewidocznej już mogile. W 1892 roku krzyż został zamieniony przez Towarzystwo Tatrzańskie na nowszy, a później, w 1942 roku, odnowiony i ponownie poświęcony.

Ścieżka prowadząca Doliną Kościeliską zwęża się. Mijają nas idący z przeciwległego kierunku turyści z plastikowymi kubkami pełnymi piwa w dłoniach. To oznacza, że jesteśmy już blisko schroniska… I rzeczywiście. Wychodzimy z lasu wprost na budynek schroniska PTTK na Hali Ornak. Jest tu gwarno – ludzi dużo wygrzewa się na drewnianych ławach przed obiektem.Szybko udaje nam się znaleźć ustronne miejsce. W samą porę bo Wojtuś już daje sygnały, że jest głodny. Najpierw więc karmimy synka a potem sami coś na szybko zjadamy.

Pogoda jest mocno niepewna więc po krótkim odpoczynku zbieramy się do dalszej drogi. Chcemy podejść do Smreczyńskiego Stawu z Wojtusiem w nosidełku turystycznym (to tylko 30 minut ale nie da się tam podjechać z wózkiem dziecięcym). Gdy idę do schroniska by załatwić  bezpieczne przechowanie wózka, zaczyna padać deszcz. Pada dość intensywnie.

– I co teraz? – zastanawiamy się.

– Mamy pokrowiec przeciwdeszczowy więc chodźmy się chociaż przejść po okolicy – proponuję.

Pakujemy więc Wojtusia w nosidełko i opakowujemy go pokrowcem przeciwdeszczowym. I w sumie cieszymy się, że mieliśmy okazać przetestować nosidełko też w tym zakresie. Teraz już wiemy czego możemy się po naszym nosidełku spodziewać. I jesteśmy zachwyceni. Jak widzieliśmy na szlaku, inne nosidełka miały tylko taki jakby daszek chroniący Malucha przed zmoknięciem. A nasze nosidło Little Life ma taki pokrowiec, który zabezpiecza Wojtusia w całości – nie tylko główkę, ale i rączki i nóżki – wszystko jest opakowane. Główka schowana jest za grubą folią (którą można podwijać do góry w razie potrzeby, bez konieczności zdejmowania całego pokrowca). Reszta ciałka przykryta jest przeciwdeszczową płachtą.

Gdy zadowoleni z funkcjonalności naszego nosidła wróciliśmy na chwilę do schroniska rozpadało się jeszcze mocniej. Deszcz był na tyle intensywny, że postanowiliśmy go przeczekać w schronisku. Siedząc w schroniskowej jadalni wróciły wspomnienia z lat licealnych i studenckich. Wtedy często tu nocowałam. Wędrowałam po górach z moim wychowawcą klasy w liceum Michałem Preisler’em oraz jego ojcem – o klubie „Preisler’s Club” założonym przez tego drugiego przypomina dziś tablica pamiątkowa (powieszona w jadalni schroniska).

Po 30 minutach czekania aż deszcz ustanie odpuściliśmy sobie podejście do Smreczyńskiego Stawu. W deszczu, z dzieckiem w nosidełku to jednak nie ma co się wyrywać… Zapakowaliśmy Wojtusia w wózek, przykryliśmy do folią i ruszyliśmy z powrotem w kierunku Kir.

Żal. Żal mi tego tego Smreczyńskiego Stawu. Zawsze mi żal gdy nie uda mi się zrealizować założonego planu. Muszę jednak pamiętać, ze jestem mamą i teraz muszę wybierać co najlepsze dla Wojtusia. I niekoniecznie byłoby to podejście w intensywnym deszczu do Smreczyńskiego Stawu. Oczywiście gdybym była sama to poszłabym tam…

Dopiero w Zakopanem zorientowałam się, że podczas wycieczki zgubiłam moje okulary przeciwsłoneczne. Zmartwiłam się, bo były to okulary lodowcowe, które darzę dużym sentymentem. Miałam je ze sobą na wielu wyprawach w góry wysokie (miałam je na wszystkich zdobywanych siedmiotysięcznikach z kolekcji Śnieżna Pantera). Pamiętałam, że w drodze do schroniska jeszcze je posiadałam. Musiałam więc zgubić swoje okulary w okolicach schroniska na Hali Ornak lub w drodze powrotnej. Chcąc nie chcąc pogodziłam się ze stratą. I dopiero po blisko tygodniu gdy byłam już w domu w Poznaniu, mój Jacek podpowiedział mi:

– A zadzwoń do schroniska i zapytaj. Może znaleźli Twoje okulary.

Tak też zrobiłam. Zadzwoniłam i zapytałam. Pani w schronisku od razu zapytała czy u nich spałam czy tylko ich wizytowałam w przelocie. Pytała bo jak się okazało znaleźli okulary przeciwsłoneczne, ale w jednym ze schroniskowych pokoi. A ja w pokoju nie byłam, bo tam nie nocowałam.

– Zadzwoń jeszcze raz. – podpowiada mi znowu Jacek. Może ktoś znalazł Twoje okulary na zewnątrz i zostawił je potem w pokoju.

Ten wariant wydał mi się mało prawdopodobny ale co mi tam. Dzwonię.

– Ja dzwoniłam do Pani przed chwilą. I w sumie chociaż nie spałam u Państwa to może to jednak są moje okulary. To ja je może opiszę szczegółowo…

I co się okazało. Pani w schronisku ma moje okulary!!! Teraz tylko muszę je jakoś sprowadzić do domu. Odebrać jakoś ze schroniska na Hali Ornak i przewieźć do Poznania. Może komuś jest po drodze 🙂

Informacje Praktyczne:

– dojazd do miejscowości: Kiry, położonej ok 7 km na zachód od centrum Zakopanego; dojazd możliwy busem (bilet 5 PLN) lub samochodem (parking u wylotu Doliny Kościeliskiej 20 PLN/za dzień)
– wejście do Tatrzańskiego Parku Narodowego płatne 5 PLN normalny / 2,5 PLN ulgowy
– z miejscowości Kiry do schroniska na Hali Ornak prowadzi szlak zielony; długość odcinka ok 6 km; czas przejścia  ok. 1 godz 30 min
– Dolina Kościeliską kursują bryczki konne Kiry – Polana Pisana (bryczki nie dojeżdżają do samego schroniska na Hali Ornak); cena 50-150 PLN za kurs (zależy od natężenia ruchu) – maksymalnie 5 osób; serwis całoroczny (latem dorożki, zimą sanie)
– nocleg: możliwość noclegu w schronisku na Hali Ornak lub w Zakopanem (bardzo duży wybór)
– wyżywienie na trasie: duży wybór dań i napojów w schronisku na Hali Ornak, na trasie znajduje się bacówka sprzedająca oscypki (2 PLN/szt) i maślankę
– Jaskinia Mroźna: bilet wstępu 4 PLN (dzieci poniżej 4 roku życia bezpłatnie); zwiedzanie trwa 20-40 minut; czynna codziennie (od poniedziałku do piątku) w okresie od początku maja do końca października w godzinach 9:00 – 17:00 – w pozostałych miesiącach jaskinia jest zamknięta dla zwiedzających
Trasa dla Niemowlaka
– Dolina Kościeliska: długość ok. 6 km, przewyższenie 130m
– stopień trudności: łatwa
– trasa do schroniska na Hali Ornak: z Kir do Polany Pisanej na odcinku 4 km biegnie szeroka bita droga (po opadach deszczu na tym odcinku może występować błoto), na kolejnych 2 km droga przechodzi w szlak z wystającymi kamieniami; trasa jest więc w sezonie bezśnieżnym całkowicie przejezdna wózkiem dziecięcym
– w czasie wycieczki dziecko powinno być cały czas spięte padami bezpieczeństwa, co zapobiega wypadnięciu w momencie najechania np. na większy kamień.
– trasa częściowo nasłoneczniona, częściowo w cieniu
– przy trasie toalety tylko typu toi-toi, skromne możliwości przewinięcia dziecka na drewnianych ławach wewnątrz schroniska na Hali Ornak (brak przewijaka)
– dla dziecka warto zabrać cieplejszy komplet ciuszków i ochronę na deszcz – do ubrania w razie czego – pogoda w górach zmienna jest (dzieci w wózku można przykryć kocykiem, ale te noszone w nosidełku trzeba ubrać cieplej bo nie rozgrzewają się marszem jak osoby dorosłe)
– spacer jest długi więc trzeba dla dziecka zabrać jedzenie! dla maluszków mleko a dla starszych woda, przekąski, obiadek…
– Jaskinia Mroźna nie jest dla małych dzieci (najlepiej by dziecko miało powyżej 4 lat)
3 maja 2016r.