Hala Krupowa – Okrąglica – Bystra – Luboń Wielki

trasa: Hala Krupowa – Okrąglica (1.247m npm) – Bystra – Jordanów – Luboń Mały (870m npm) – Luboń Wielki (1.022m npm) – Przełęcz Glisne – Mszana Dolna; przejście trasy wg. mapy ok. 10 godzin

Budzę się skoro świt. Akurat o dobrym czasie by podziwiać fantastyczny wschód słońca: tatrzańskie szczyty rozpostarte pod niebem ozdobionym różowymi obłokami!

Po szybkim śniadaniu już przed 7.00 startuję na szlak. Mam dziś długą trasę do zrobienia. A na dodatek jak słyszałam na szlaku jest pewien problem… Ale o tym później…

Nad Halą Krupową góruje charakterystyczny szczyt z metalowym masztem telekomunikacyjnym. To Okrąglica (1.247m npm).

Okrąglica to szczyt w Paśmie Policy w Beskidzie Żywieckim. Znajduje się w głównym grzbiecie tego pasma pomiędzy Kucałową Przełęczą (1.148m npm) a bezimiennym wierzchołkiem o wysokości 1.137m npm. W pobliżu wierzchołka znajdują się rozpadliny i niewielkie jaskinie, co nadaje otoczeniu dziki wygląd.

Zaraz na początku mej wędrówki postanawiam zdobyć szczyt Okrąglicy. W tym celu zbaczam ze szlaku na nieoznakowaną ścieżkę. Tą drogą „dla wtajemniczonych” docieram do kaplicy Matki Bożej Opiekunki Turystów. Kaplicę, nawiązującą wyglądem do szałasu pasterskiego, zbudowano potajemnie w maju 1987r. Przez długi czas prowadząca do niej ścieżka znana była tylko nielicznym. Obecnie we wnętrzu kaplicy umieszczono epitafia upamiętniające zmarłych ludzi gór. Co roku w pierwszą niedzielę października w kaplicy odbywa się msza święta dla uczestników zlotu turystycznego krakowskiego oddziału PTTK.

Warto zboczyć ze szlaku aby odwiedzić tą kaplicę. Wspaniałe miejsce dla wszystkich miłośników gór – ma swoją atmosferę / magię. W kaplicy spędziłam dość dużo czasu, ale w końcu ruszam. Wracam na czerwony szlak (Główny Szlak Beskidzki). Ścieżka bardzo długo prowadzi mnie przez las. Czasami lekko się wznosi, czasami trochę opada – ale generalnie drogę tą zakwalifikowałabym do tych „monotonnych”. W końcu droga wyprowadza mnie z lasu do miejscowości Bystra. Pięknie tu sobie ludzie mieszkają. Dałabym dużo by mieć tak malownicze widoki każdego dnia…

Na tym odcinku szlak czerwony prowadzi przez Bystrą kierując się wprost na rzekę Skawa. I tu jest właśnie znana już mi atrakcja: dość szeroką rzekę o wartkim nurcie trzeba pokonać brodząc w wodzie – w najbliższej okolicy nie ma żadnego mostu. Wiedząc co mnie czeka już z góry planuję pewien wybieg. Łapię „stopa” i okrężną drogą docieram do Jordanowa – wprost na miejscowy rynek. Z racji zaoszczędzonego czasu robię sobie spacer po centrum miasta i po zakupie jabłek, śliwek i brzoskwiń robię sobie dłuższą przerwę regeneracyjną. Bardzo byłam już spragniona owoców!

W okolicach rynku odnajduję szlak niebieski. Najpierw idę wzdłuż głównej drogi przelotowej (nr 28) a po jakimś 1,5-2 km odbijam w lewo w kierunku miejscowości Naprawa. Tu po raz kolejny łapię stopa i 4- kilometrowy asfaltowy odcinek pokonuję samochodem. Poszczęściło mi się po raz kolejny… Ale jak to się mówi „w przyrodzie nic nie ginie”… Ledwo wyszłam ponad Naprawę a szlak wyprowadza mnie na łąki. Raczę się pięknym widokiem na Beskid Żywiecki i Babią Górę. A zaraz potem gubię szlak. Właściwie to nie ja go gubię, ale on po prostu zanika. Ścieżka początkowo wyrazista zarasta trawą a wkrótce już wcale jej nie ma. Kilka razy wracam się by zobaczyć czy czegoś nie przegapiłam… Ale nie. Szlak najpierw jest a potem go nie ma. Postanawiam więc iść na azymut. Mapa pokazuje, że powinnam iść na wprost. Dodatkowo pomocna jest wiedza, że powinnam wyjść na bardzo ruchliwą drogę – na „Zakopiankę”. Hałas przejeżdżających aut słyszę zza drzew.

Idąc na wprost wchodzę do gęstego,  dzikiego lasu. Nie ma żadnej ścieżki. Przedzieram się między gałęziami. Wkrótce natrafiam na bardzo stromo opadające zbocze kanionu. Ostrożnie schodzę na dół. Czuję się jak w dżungli – całkiem dziewiczy teren, groźny, ponury. Teraz jeszcze muszę się stąd wydostać. Niemal na czworakach wspinam się po błotnistym zboczy przeciwległym. Po ok. 20 minutach przedzierania się wreszcie wychodzę z lasu i widzę przejeżdżające TIRy. No to udało się. Teraz tylko muszę odnaleźć mój utracony szlak niebieski. Najpierw jednak siadam na przystanku PKS i zmieniam mokre skarpetki na suche. Zmęczyła mnie ta akcja surwiwalowa. Szkoda mi sił na szukanie szlaku po omacku więc idę do najbliższego domu by zapytać o drogę. Sympatyczny młody człowiek uświadamia mnie, że nie jestem w miejscu w którym myślę, że jestem… Nie jestem na „Zakopiance”. Wciąż jestem na drodze nr 28 – tej którą opuściłam jakąś godzinę temu. A więc tyle wysiłku na nic… Na szczęście pan wskazał mi skrót jakim mogę dojść do niebieskiego szlaku. Choć jak usłyszałam, że szlak ten wiedzie nieoznakowaną ścieżką przez las to wzbudziło to we mnie reakcję obronną – bałam się powtórki z rozrywki… Mogłabym tak błądzić i błądzić po okolicy. Jak w jakimś matriksie.

Na szczęście skrót się okazał dość oczywisty. Nie miałam problemów po drodze. Wyszłam wprost na niebieski szlak w miejscowości Luboń Mały. Od tego momentu moja trasa przebiega już bezproblemowo. No może niezupełnie. Błądzenie bardzo mnie zmęczyło i z każdym kilometrem wędrówki czułam jak siły mnie opuszczają.

Niebieski szlak na Luboń Wielki prowadzi zalesioną granią. Droga jest na tyle szeroka, że prawie na całej jej długości mogą nią jeździć samochody z napędem na cztery koła. W ten sposób po ok godzinie od ponownego wejścia na szlak trafiam do osady Surówki (Krzysie). Jest to jedna z najwyższej położonych osad w Polsce. Z tutejszej polany pięknie widoczny jest już szczyt Luboń Wielki – widać charakterystyczną wieżę (stację nadawczą). Widać też rozległą panoramę na Tatry, Gorce i Babią Górę.

W osadzie Surówki są dosłownie trzy urokliwie położone domki. Na zielonej trawce wypasa się kilka owieczek i kóz. Znajduje się tu „Dom Roddzinny Gacków” a przy nim wielki metalowy krzyż i drewniana droga krzyżowa. W pobliżu warto odnaleźć też pomnik-krzyż – miejsce katastrofy śmigłowca czeskiego w 1985r. W katastrofie zginęło dwóch pilotów. Pomnik  „ozdobiony” jest resztami śmigła i kadłuba helikoptera.

Ruszam dalej grzbietem górskim. Droga się zwęża i robi się stroma. Ostatnie kilkadziesiąt metrów to całkiem wymagająca „wspinaczka”. Gdy wychodzę z lasu na małym powierzchniowo szczycie Lubonia Wielkiego widzę zagęszczenie różnych obiektów: schronisko PTTK, tzw. bacówka, wieża radiowo-telewizyjna i punkt meteorologiczny. Jest też dużo ludzi.

Luboń Wielki (1.022m npm) to szczyt górski w Beskidzie Wyspowym, nazywany przez miejscowych Biernatką. Góra jest popularnym celem turystów. U jego podnóża znajdują się miejscowości: Glisne, Krzeczów, Mszana Dolna, Raba Niżna, Rabka-Zaryte, Skomielna Biała i Tenczyn. Wszystkie potoki spływające z masywu Lubonia Wielkiego zasilają Rabę lub jej dopływ – Smugawkę. Masyw Lubonia Wielkiego wznosi się prawie 500 m ponad dolinami tych rzek.

Luboń Wielki to najbardziej na zachód wysunięty szczyt Beskidu Wyspowego, odznaczający się swoją sylwetką. Strome zbocza z trzech stron i spłaszczony wierzchołek nadają mu typowo wyspowy wygląd. Góra porośnięta jest w dolnej części lasami świerkowo-jodłowymi, górą buczyną karpacką.

Widoczna z daleka sylwetka przekaźnika pozwala na bezbłędne rozpoznanie tej góry. Przekaźnik został wybudowany w 1961 r. w celu umożliwienia transmisji mistrzostw świata FIS w Zakopanem. Dzisiaj spełnia wielorakie komercyjne funkcje w transmisji radiowo-telewizyjnej.

Ze szczytu rozlega się panorama na północ i zachód. Na południowo-wschodnim stoku utworzono rezerwat przyrody Luboń Wielki dla ochrony jedynego w Beskidzie Wyspowym tak dużego gołoborza oraz skałek zwanych „Dziurawymi Turniami” i jaskini.

Na szczycie znajduje się nieduże schronisko PTTK „Na Luboniu Wielkim”. Wybudowane w 1931r. schronisko jest jedynym górskim schroniskiem w całym Beskidzie Wyspowym. Schronisko szczęśliwie przetrwało II wojnę światową. W czasie II wojny światowej Luboń stanowił bazę partyzantów, zwany był niekiedy „Polską Górą” (w połowie długości Czarnego Potoku, w tzw. Jamach partyzanci posiadali dobrze zamaskowany schron ziemny, a obok niego drewniany barak; kwaterowali się także w schronisku).

Schronisko ma śmieszny wygląd domu na kurzej stopce i od lat cieszy się zasłużoną sympatią turystów. Maleńki budynek dysponuje 10  miejscami noclegowymi (dodatkowe 15 miejsc znajduje się w leniej „bacówce”). W głównym budynku schroniska, na parterze znajdują się bufet turystyczny, na piętrze – sala wieloosobowa z unikalnym układem okien wychodzących na cztery strony świata. W schronisku nie ma toalet; tzw. „sławojki” znajdują się na zewnątrz. W okresach bezdeszczowych (susza, mróz) na Luboniu występuje deficyt wody do mycia…

19 września 2014r.