Masajowie

Nazwa Masajowie (Maasai) została nadana przez lud Bantu. Masajowie sami o sobie mówią Oigob, czyli po prostu „Ludzie”.

Zamieszkują suche tereny przy granicy Tanzanii z Kenią (co ciekawe w Kenii jest ich tylko 2% całej populacji), wzdłuż tektonicznego Wielkiego Rowu Wschodnioafrykańskiego. Zostali wysiedleni z najlepszych pastwisk, które włączone do Parków Narodowych, rezerwatów, obszarów chronionych.

Masajowie tworząc pięć klanów, używają języka maa. Mają renomę zaciekłych wojowników, ale tradycyjnie prowadzą półkoczowniczy tryb życia i zajmują się głównie hodowlą bydła. Znani się też z jego kradzieży. Kradzież bydła niegdyś bardzo rozpowszechnioną rozrywką plemienną. Bydło  jest oznaką bogactwa i służy jako środek płatniczy, który wręcza się na przykład w zamian za żonę. Masajki budują domy, zbierają drewno, przynoszą wodę, doją krowy, gotują. Chłopcy pilnują zwierząt, a wojownicy chronią klan.

Rodziny masajskie mieszkają w manjatach otoczonych kolczastymi płotkami, chroniącymi przed drapieżnikami i intruzami. Każda manjata składa się z 10 do 20 chat, nazywanych inkajijik. Chaty wykonane są z gałęzi, błota, trawy i krowich odchodów. Jeżeli mężczyzna ma więcej niż jedną żonę, musi dla każdej z nich zrobić osobny dom. Tak więc mężczyzna mający trzy żony musi mieć trzy domy, jest zatem bogaty.

Dopóki żyje ojciec, dopóty syn nie ma swobody podejmowania decyzji czy to dotyczącej hodowli bydła, czy też wyboru żony. Panna młoda dostaje w wianie bydło, które posłuży jej synom do tworzenia ich własnych stad. Kobiety są wychowane tak, aby były posłuszne swoim przyszłym mężom.

Duma i poszanowanie tradycji to podstawowe wartości Masajów. Jednym z symboli tej dumy jest tradycyjny strój. Dla Masajów bardzo ważne są piękne kolorowe ubiory. Masajki noszą naszyjniki z koralików i bransoletki, a mężczyźni wkładają masajskie koce – shuka, w czerwono-czarną kratkę. Wojownicy są uzbrojeni w dzidy i maczugi zakończone kulą, a ciała pokrywają ochrą. Prawdziwą feerię barw można podziwiać w trakcie ważnych plemiennych uroczystości, takich jak pasowanie na wojownika czy wybór przewodniczącego rady starszych, gdy oprócz kolorowych strojów obowiązują odświętne fryzury.

W skład kuchni masajskiej wchodzą głównie mięso kóz i owiec, krew bydlęca którą pije się dwa razy w tygodniu, i duża ilość mleka

Masajowie uważają się za naród wybrany przez Najwyższą Istotę – wszechobecnego i wszechwiedzącego boga Ngai, który mieszka na szczytach dwóch gór: wulkanu Ol Doinyo Lengai i góry Ol Donyo Aibor (Kilimandżaro).

Ngai lubi spać, a potrafią go obudzić kapłani – laibonowie. Wysłuchuje też modlitw kobiet i dzieci. Masajowie, aby Ngai zupełnie o nich nie zapomniał, o wschodzie słońca i za każdym razem gdy księżyc jest w nowi, plują i dmuchają w podniesioną dłoń, bo w oddechu i ślinie objawia się dusza i moc życia.

Przy stworzeniu świata, gdy ziemię zamieszkiwali Masajowie i ludzie Ndorobo, bóg Ngai postanowił zesłać z nieba przywiązany rzemieniem podarunek owinięty w skórę. Masajowie wypełnili wszystkie polecenia boga i otrzymali bydło, a niecierpliwi i nieposłuszni ludzi Ndorobo – dzikie zwierzęta. Odtąd wszystkie krowy na świecie należą do Masajów i ci mogą odbierać je innym ludom, nie ponosząc za to winy. Po prostu odzyskują w ten sposób swoją własność.

Masajka mieszkająca u podnóża świętej góry Masajów Ol Doinyo Lengai

Masajka mieszkająca u podnóża świętej góry Masajów Ol Doinyo Lengai

W czasie inicjacji każdemu Masajowi nadaje się tak zwane wole imię – symbol dorosłości, które odtąd dzieli razem z otrzymaną sztuką bydła. Otoczony opieką i miłością wół nie może zostać zabity, zanim umrze jego właściciel. Istnienie tego zwierzęcia, które staje się alter ego, bliźniakiem Masaja, jest tak samo cenne, jak życie człowieka.

Według Masajów, śmierć to adungo tan – „odcięcie duszy”. Dusza utożsamiona z imieniem, którego nie można odtąd wymawiać, udaje się prawdopodobnie na wschód, zapewne aby się odrodzić. Ciała zasłużonych zmarłych, posmarowane tłuszczem z wołu i ochrą, chowa się pod nawozem pośrodku wioski. Po upływie dziewięciu miesięcy – takiego samego czasu, w jakim dziecko dojrzewa w łonie matki – odkopuje się ludzkie szczątki, nalewa mleko i miód do czaszek, zabija ofiarne kozy, a później ponownie zakopuje się kości w otoczonym tajemnicą miejscu.

Według starych mitów, w czasach gdy krowy mówiły ludzkim językiem, jedna z nich nauczyła Masajkę, jak korzystać z tego, co zwierzę ma do zaoferowania. Stąd też każdy produkt pochodzący od bydła znalazł zastosowanie w wielu dziedzinach życia. Krowi tłuszcz zmieszany z ochrą chroni ciało przed zimnem i upałem. Ból głowy przechodzi, gdy obwiąże się czoło rzemieniem ze skóry, gorące okłady z bydlęcych odchodów pomagają na reumatyzm, a zmieszane z pajęczyną leczą rany. Złamaną kończynę ściska się drewienkami i bandażuje paskami ze skóry, a następnie nakłada się na nią mieszankę gliny, bydlęcych odchodów i moczu, twardniejąca jak gips.

Masajowie żywią się głównie mlekiem czasem również zmieszanym z krwią bydlęcą. Zabiegu upuszczania krwi zwierzęciu może dokonać tylko mężczyzna. Owija on mocno powróz wokół szyi bydlęcia, a następnie wbija się ostrze strzały w nabrzmiałą żyłę. Po uzyskaniu odpowiedniej ilości drogocennego płynu zalepia się rankę glinka zmieszaną z nawozem. Mięso krów stanowi tabu, mogą je spożywać tylko wojownicy – morani, podczas uczt mięsnych, urządzanych w ukryciu, z dala od wzroku intruzów. Reszta masajskiej społeczności może raczyć się jedynie mięsem kóz i owiec.

Masajowie w zgodzie i harmonii z przyrodą wypasają swe bydła, których liczebność jest synonimem bogactwa i pozycji społecznej. Jeśli Masaj chciał zostać uznany za pełnowartościowego wojownika, musiał zmierzyć się z władcą sawanny – lwem, uzbrojony jedynie w dzidę i chroniony tarczą. Potem pojawił się „biały człowiek”, mordował dzikie zwierzęta z wykorzystaniem broni palnej. Kilkadziesiąt lat później ten sam „Biały człowiek” oznajmił Masajom, że teraz w ogóle nie można polować, bo ich obszar to teren chroniony. Tubylcom zapewne ciężko nadążyć takim sposobem myślenia.

Część Masajów przeprowadziła się do miast, ale wielu z nich wciąż kultywuje dawne obyczaje. Mimo protestów lokalnych hodowców oraz interwencji rządów Tanzanii i Kenii, które próbowały narzucić Masajom osiadły tryb życia, pozostają wierni koczowniczej tradycji – do dziś jako jedyni nie posiadają dokumentów, a wędrując za swoimi stadami mogą swobodnie przekraczać granice.

Masaj to symbol i ikona rdzennej Afryki. Dlatego większość przybywających do tej części kontynentu turystów pragnie go zobaczyć na żywo. To napędza przemysł turystyczny, nic więc dziwnego, że władze inwestują w zachowanie rdzennych obyczajów. Ten komercyjny wymiar podtrzymywania tradycji rodzi jednak wśród samych mieszkańców liczne dylematy. Obecnie, kiedy w jednej ręce wojownik trzyma włócznię, a w drugiej telefon komórkowy, pojawia się pytanie: czy jest on  kustoszem odwiecznej tradycji, czy sprzedawcą na tandetnym targowisku turystycznych atrakcji. Duma z bycia Masajem przegrywa coraz częściej ze współczesnymi realiami. Masajska tożsamość jest wykorzystywana do zarabiania pieniędzy. Wielu wojowników nie chce się z tym pogodzić, ale często alternatywą jest całkowita utrata dziedzictwa i rozpłynięcie się w kenijskiej i tanzańskiej kulturze.

W ostatnim czasie nastały jednak trudne czasy w życiu Masajów…

W 2013r. rząd Tanzanii postanowił objąć ochroną 1,5 tys. km kwadratowych sawanny przylegającej do Serengeti, najsławniejszego parku narodowego w Afryce. Z pozoru godna pochwały decyzja wzbudziła spore kontrowersje. Teren dostępny dla Masajów wypasających stada bydła zmniejszy się o 40%. Dziesiątki tysięcy ludzi będą musiały porzucić tradycyjne zajęcie i przenieść się gdzie indziej.

Przesiedlenia Masajów w imię ochrony ekosystemu zaczęli w 1959r. brytyjscy koloniści. Dziś, w niepodległym kraju, zabrania się im polować przy parkach narodowych, mimo, że zamożni myśliwi dostają pozwolenia (zabicie lwa kosztuje 70 tys USD). Pasterzom nie wolno korzystać ze źródeł wody przeznaczonych dla przyjezdnych ani wchodzić do parku – chyba, że po to, by tańczyć dla turystów.

Podczas suszy w 2009r. policja nie dopuściła masajskich stad do wodopoju leżącego obok terenu dzierżawionego przez Ortello Business Corporation, firmy z Emiratów Arabskich zajmującej się organizacją polowań. Rząd wyjaśnił, że to dla ich dobra: trwał sezon  łowiecki i pasterze mogliby zostać postrzeleni. Masajowie twierdzą, że połowa bydła przez to zdechła.

Odbieranie ziemi ludom pierwotnym jest o tyle łatwe, że nie dysponują one dokumentami potwierdzającymi własność. Afrykańska Komisja Praw Człowieka uznała wprawdzie, że prawo odwiecznego użytkowania jest równie ważne, lecz jej werdykty nie są dla rządów wiążące. Ignorowane bywają nawet korzystne dla plemieńców wyroki sądów krajowych.

Minority Rights Group stawia rozszerzanie parków narodowych w jednym rzędzie z budową tam oraz zagrabianiem ziemi pod uprawy, wydobyciem surowców i wycinka drzew – są to największe zagrożenie, z jakimi borykają się mniejszości w Afryce. Ochrona przyrody również jest biznesem. Turystyka przynosi państwo afrykańskim coraz większe wpływy, ale pieniądze te prawie nigdy nie trafiają do przesiedlonych

Opracowane na podstawie: A. Wińcza, Wspaniali Masajowie, Katowice 1976; A. Szyjewski, Religie Czarnej Afryki, Kraków 2005; S. Piłaszewicz, Religie Afryki, Warszawa 2000; R. Stefanicki, Koniec świata Masajów, Gazeta Wyborcza 2013