Morasko na rowerze

kategoria: Rower Dla Niemowlaka czyli Wojtuś na Bezdrożach

trasa: obrzeża Poznania czyli pętla PST na Os. Jana III Sobieskiego – kampus UAM Morasko – stadnina koni na Hubach Moraskich – staw z kaczkami – Żurawiniec –  pętla PST na Os. Jana III Sobieskiego

dystans: około 9 kilometrów

uczestnicy: Wojtuś (wiek: dwa lata), mama i tata

wyposażenie: rower, fotelik HAMAX Zenith Relax oraz kask dziecięcy MET Genio

czas: około 2 godz. 30 minut

Nareszcie! Nastąpiła inauguracja sezonu rowerowego przez Wojtka. Późno, ale niestety na przeszkodzie ciągle stawały nam choroba i zła pogoda.

W czasie kiedy jeździć jeszcze nie mogliśmy już oswajaliśmy Wojtusia z rowerowym tematem. Najpierw, jeszcze w domu, Wojtek przymierzył swój kask. Śliczny, niebieski, z pszczółką z przodu i misiem z tyłu. Od tego dnia Wojtuś codziennie kask zakładał na głowę. A na spacerach widząc rowerzystę pokazywał nam, że ktoś ma lub nie ma kasku na głowie.

Niemal równocześnie przystąpiliśmy do kolejnego etapu wtajemniczenia. W dziecięcych książeczkach zwracaliśmy uwagę na dzieci w fotelikach rowerowych i opowiadaliśmy mu jak to przyjemnie jest spędzać czas na rowerze.

Gdy w końcu nadszedł ten czas by posadzić Wojtka w foteliku rowerowym miałam duże obawy. Wiedziałam bowiem, że przy próbie posadzenia go na rowerku biegowym jest wielki protest i płacz. A fotelik rowerowy jest jednak usytuowany wyżej więc i strach pewnie większy.

Jak się okazało czas przygotowań na sucho nie był czasem straconym. Wojtuś z wielką ochotą do roweru podszedł i do fotelika dał się wsadzić.

Naszą pierwszą jazdę z fotelikiem rowerowym rozpoczęliśmy od regulacji fotelika. Trzeba było do Wojtusia go dopasować. Już na tym etapie zorientowaliśmy się, że w kwestii wyboru modelu fotelika dokonaliśmy właściwej decyzji. Fotelik jest bardzo łatwy w obsłudze. Dosłownie trzy minuty zajęła nam regulacja kąta oparcia (fotelik można odchylić o ponad 12 stopni co przyda się przy dłuższych trasach gdy dziecko zaśnie) oraz dopasowanie strzemiączek do stópek. Pasy zapina się podobnie jak przy foteliku samochodowym – po regulacji długości pasów zabezpiecza się dziecko za pomocą jednego kliknięcia.

Wojtuś bardzo cierpliwie wytrzymuje ten trudny (i na szczęście krótki) moment. W końcu ruszamy. Niesamowite. Za sobą mam blisko 12 kilogramów dziecka i zupełnie tego nie czuję. Jedzie się rewelacyjnie.

Ruszamy z pętli tramwajowej na Os. Jana III Sobieskiego w Poznaniu. Przez osiedle Stefana Batorego przedostajemy się w kierunku kampusu UAM Morasko. Przejeżdżamy przez przejazd kolejowy i jadąc wzdłuż ul. Umultowskiej przebijamy się do położonych na wprost budynków dydaktycznych Uniwersytetu. Po prawej stronie mijamy wielki głaz. Przypomina on o meteorytach, które spadły niedaleko stąd – teraz w tamtym miejscu utworzono Rezerwat „Meteoryt Morasko”.

Podobnie jak w przypadku nosidła turystycznego i w tym przypadku „spieramy się” kto będzie Wojtusia wiózł / nosił. Każdy chce. Przy pierwszej zmianie nie chciało nam się przekładać fotelika więc tatuś jechał na moim rowerze (dla niego za małym), a ja na jego rowerze (ledwo sięgałam pedałów). Szybko wracamy do punktu wyjścia czyli ja na swoim rowerze wiozę Wojtusia.

Jedziemy dalej na wprost aż do szutrowej drogi. Tu skręcamy w lewo w Huby Moraskie. Wojtuś pomrukuje coś za moimi plecami – wiem, że to z radości. Bardzo mu się podoba. Podziwia świat z wysoka (jest wyżej niż będąc w wózku). Siedzi sobie jak król na tronie opierając rączki o wygodne podłokietniki. Bałam się, że będzie go za bardzo trząść ale nawet na dziurawych Hubach Moraskich nie było to dla niego dokuczliwe (okazało się, że fotelik ma dobrą amortyzację).

Ten zakątek Poznania jest niezmiernie urokliwy. Niby to jeszcze miasto, a jedziemy wzdłuż pól ze zbożem. Dookoła zieleń i spokój. W ten sposób po niecałych 20 minutach od początku naszej trasy dojeżdżamy do stadniny koni. W tutejszej zagrodzie prawie zawsze „stacjonuje” kucyk. Tym razem spotkamy nie tylko małego konika, ale też pełnowymiarowego konia na wybiegu. Robimy sobie tutaj pierwszy postój na rozprostowanie małych nóżek. Odpoczywamy do czasu aż Wojtuś postanawia wejść do zagrody konia…

Od koników wracamy z powrotem wyboistymi Hubami Moraskimi. Na wysokości ostatnich budynków uniwersyteckich odnajdujemy niewielki staw, gdzie zawsze pływają kaczki. Aż żal patrzeć jak ludzie karmią ptaki chlebem – szkodząc im w ten sposób. Ptaki nie powinny jeść chleba…

Ruszamy dalej do lasku Żurawiniec. W tym celu po raz drugi musimy minąć ten sam przejazd kolejowy – na szczęście jeżdżą tu tylko składy towarowe więc ruch nie jest tu wzmożony.

Rezerwat Przyrody Żurawiniec to prawnie chroniony las na terenie Poznania. Rezerwat został utworzony w 1959r. w celu ochrony zespołu roślinności torfowiska przejściowego. Las jest może niewielki (zajmuje powierzchnię 1,67 ha.), ale można się tu zgubić – mnóstwo tu ścieżek i cichych zaułków. N terenie Żurawińca jest powstały niedawno zbiornik wodny. Kolor zielony stawu zainteresował Wojtka na tyle, że zrobiliśmy tu sobie kolejny przystanek. Wojtuś próbuje wejść do wody, gania za psami aż wreszcie upomina się o swój kask. Dość szybko zorientował się, ze czegoś mu brakuje na głowie. A trzeba przyznać, że kolor kasku i rysunki jakie się na nim znajdują bardzo przypadły do gustu małemu rowerzyście.

Robi się wieczór, komary zaczynają nas atakować więc zbieramy się do powrotu. Żaby było sprawiedliwie tym razem fotelik z Wojtusiem przejmuje tatuś. Mamy mocowanie do fotelika zainstalowane na obu naszych rowerach. A jak się okazuje przeniesienie fotelika z jednego fotelika na drugi jest bajecznie proste. Klik i pałąki mocujące fotelik wyskakują. Klik i montujemy fotelik w drugim rowerze. Rewelacja!

Wracamy do pętli tramwajowej przejeżdżając ponownie przez osiedle Stefana Batorego. Po dziesięciu minutach jesteśmy wraz z rowerami w tramwaju czekając na odjazd w kierunku „dom”.

Informacje Praktyczne:

– dojazd na pętlę tramwajową na Os. Jana III Sobieskiego trasą PST (jeżdżą tu głownie tramwaje niskopodłogowe przystosowane do przewożenia rowerów)

– trasa jest bardzo łatwa i przebiega głównie przez tereny zielone

– atrakcje dla dzieci: na trasie jest kilka ciekawych miejsc np. stadnina koni na Hubach Moraskich, gdzie w zagrodzie zwykle spotkać można kucyki lub staw z kaczkami (okazjonalnie spotkać można tu też łabędzie)

6 lipca 2017r.