Morskie Oko

kategoria: Trasa Dla Niemowlaka czyli Wojtuś na Bezdrożach

cel: Morskie Oko

uczestnicy: Wojtuś (wiek: dziesięć miesięcy), mama i tata

wyposażenie: nosidełko turystyczne (Little Life model Cross Country S3)

W trakcie naszego pobytu w Zakopanem, to co najlepsze zostawiliśmy sobie na sam koniec. Po zapoznaniu Wojtusia z Doliną Kościeliską, Doliną Strążyską i Gubałówką ruszyliśmy głębiej w Tatry. Nie tylko chcemy dojść do Morskiego Oka, ale chcemy by Wojtuś poczuł namiastkę prawdziwych gór – będziemy spać w schronisku PTTK w Dolinie Roztoki.

Rano wyprowadzamy się z naszej kwatery w Zakopanem. Zostawiamy samochód na parkingu u znajomej (w Zakopanem są kosmiczne problemy z parkowaniem) i z Wojtusiem w wózku ruszamy na dworzec busów. Udaje nam się złapać ostatni regularny bus do Palenicy Białczańskiej. Po godz. 12.40 busy jeżdżą już nieregularnie – tylko gdy zbierze się odpowiednio duża grupa.

Wojtuś podróżuje po królewsku. Udało się zmieścić do busa wózek z Wojtusiem w środku. Wydaje się, że przypięty pasami bezpieczeństwa w wózku był jednak bezpieczniejszy niż gdyby siedział na moich kolanach.

Droga z Zakopanego do Palenicy wznosi się cały czas. Po ok 40 min. i po pokonaniu niezliczonej ilości zakrętów mijamy dawne przejście graniczne Łysa Polana. Zaraz potem docieramy na olbrzymi parking u wlotu do Doliny Białki.

Kupujemy bilet do Tatrzańskiego Parku Narodowego i ruszamy. Naszym celem na dziś jest dojście do schroniska PTTK w Dolinie Roztoki, gdzie spędzimy noc. Nasza trasa w znacznej części wiedzie asfaltową drogą prowadzącą do Morskiego Oka.

Po minięciu bramek z biletami po prawej stronie widzimy postój wozów konnych. Osoby, które nie chcą lub z różnych powodów nie mają możliwości podejść o własnych siłach nad Morskiego Oko, mogą większość trasy pokonać wozem konnym (latem) lub saniami (zimą). Wozy konne są powożone przez górali ubranych w charakterystyczny regionalny strój.

 Trzymamy się czerwonego szlaku turystycznego. Idziemy żwawo asfaltem. Pierwsze kilka kilometrów szlaku wiedzie Doliną Białki – drugą co do wielkości doliną w Tatrach (o powierzchni 63,5 km2), leżącą na granicy polsko-słowackiej. Po około półkilometrowym odcinku przekraczamy Waksmundzki Potok w miejscu, w którym łączy się z rzeką Białką.

Waksmundzki Potok płynie Doliną Waksmundzką spod przełęczy Krzyżne, pokonując różnicę wysokości prawie 1000 metrów. Dolina Waksmundzka biegnie natomiast pomiędzy Wołoszynem i Koszystą. Na jej terenie znajduje się ścisły rezerwat przyrody, jedyne szlaki turystyczne przebiegające w jej pobliżu to szlak czerwony do Morskiego Oka oraz szlak Niebieski na Rusinową Polanę. Dolina zajmuje obszar około 6 km2 i daje schronienie wielu gatunkom zwierząt – między innymi kozicom, świstakom, jeleniom, a także niedźwiedziom.

Po lewej stronie widzimy miejsce połączenia się Potoku Waksmundzkiego z rzeką Białką. Z tego miejsca, oraz przez kilka minut dalszej drogi, w prześwitach pomiędzy drzewami, możemy podziwiać słowacką stronę Doliny Białki. Po niespełna dwóch kilometrach mijamy odchodzący w prawo czerwony szlak na Rówień Waksmundzką, a zaraz potem mijamy dwa drewniane budynki. Stoją tu drewniane ławki, na których odpoczywają strudzeni turyści.

Jak się okazuje, tylko na początku udaje nam się utrzymać dość szybkie tempo marszu. Pchamy wózek ze śpiącym Wojtusiem, a na plecach niesiemy nosidełko i duży plecak wyprawowy z naszym ekwipunkiem na trzy dni. Już po kilkuset metrach musimy zwolnić, bo nachylenie terenu daje nam w kość. Zresztą nie musimy się spieszyć. Z parkingu do schroniska PTTK w Dolinie Roztoki wg. mapy idzie się ok 1 godz 10 min.

Pokonaliśmy właśnie 2,8 kilometrów. Po ok 40 minutach dochodzimy do wysokości 1.100m npm, gdzie usytuowany jest malowniczy wodospad Wodogrzmoty Mickiewicza.

Wodogrzmoty Mickiewicza (inaczej Wodospady Mickiewicza) znajdują się w miejscu połączenia Doliny Białki i Doliny Roztoki. Wodospady są zespołem kilku kaskad utworzonych na progach skalnych potoku Roztoka wypływającego z Doliny Pięciu Stawów. Największe z nich to Wodogrzmot Wyżni, Pośredni oraz Niżni. Z mostku, na którym zwykle kłębią się tłumy turystów widać Wodogrzmot Pośredni.

Nazwa wodospadu została nadana przez Towarzystwo Tatrzańskie w 1891r. Pierwszy człon „Wodogrzmoty” odnosi się do huku, jaki powodują masy przepływającej tędy wody. Nadanie imienia Adama Mickiewicza upamiętnia sprowadzenie jego prochów do Polski w 1890r. Wodospady są dostępne dla turystów od 1886r. Wcześniej nie było do nich doprowadzonej drogi.

Po przeciwnej stronie drogi znajduje się spory plac. Kiedyś był tutaj parking. Dziś stoi tu kilka toalet typu toi-toi. Z tego też miejsca na lewo odchodzi zielony szlak do Schroniska w Dolinie Roztoki. Jak nas informuje turystyczny kierunkowskaz do schroniska pozostało nam już tylko 10 minut.

Gdy robiłam rezerwację noclegu w schronisku to pytałam czy można do nich dojechać wózkiem dziecięcym. Mamy nosidełko, ale wózkiem byłoby nam po prostu wygodniej (zawsze też poza Wojtusiem można w wózek upchać co cięższe elementy naszego ekwipunku). Dowiedziałam się wtedy, że można. Że turyści docierają do schroniska z wózkami. Że najpierw jest asfalt (odcinek do Morskiego Oka), a potem ostatnie 800 metrów jest ciężko po kamieniach, ale da się przejechać. Wersja telefoniczna okazała się jednak nazbyt optymistyczna. Nasz wózek jest mega terenowy, ma duże pompowane koła i do tej pory nie oparł się żadnej trasie. Ale ścieżka na szlaku zielonym do schroniska w Dolinie Roztoki była po prostu nie do sforsowania!

Od samego początku zielony szlak ma charakter bardzo kamienisty. Najpierw jest to chodzik wyściełany mniej lub bardziej płaskimi kamlotami. Potem jednak olbrzymie kamienie nie są już płaskie, a pokonać trzeba teren, który momentami bardzo się wznosi lub stromo opada. Udaje nam się przejechać wózkiem jakieś 100 metrów. Już na tym odcinku boję się czy Wojtuś w wózku nie dostanie zaraz jakiegoś wstrząśnięcia mózgu. Zaczyna padać deszcz. To jeszcze zwiększa dramatyzm naszej sytuacji. Próbujemy wózek przesuwać bardzo delikatnie, ale i tak od czasu do czasu kółko ześlizguje nam się z hukiem w jakąś dziurę. Bojąc się o dziecko, wyjmujemy Wojtusia z wózka i umieszczamy go w niesionym przeze mnie nosidełku. Poza tym, że Wojtuś jest bezpieczny, to nic to nie poprawia naszej sprawy. Wózek mimo, że jest pusty to nadal mamy problem z przemieszczaniem się. Zaczynają nam chodzić po głowie różne warianty, z zrzuceniem wózka w przepaść włącznie. Wygląda na to, że 2 godziny nam nie starczą by pokonać ten „dziesięciominutowy” szlak. Na szczęście wśród mijających nas wędrowców jeden się nad nami lituje. Oferuje swoją pomoc. Razem z Tatusiem chwyta pusty wózek i w ten sposób przenoszą go do samego schroniska.

Żeby sprawa była jasna: nie da się zielonego szlaku do schroniska w Dolinie Roztoki pokonać wózkiem dziecięcym! No chyba, że się go niesie.

Schronisko w Dolinie Roztoki staje się naszą bazą na najbliższe noce. To piękny drewniany budynek położony w sercu polskich Tatr, który standardem nie odbiega od niejednego hotelu. Podłoga podgrzewana w łazience, szeroki wybór pysznych dań, czysto utrzymana jasna jadalnia, a w naszym pokoju czeka na nas łóżeczko dla Wojtusia.  Wspaniałe miejsce na pierwszy schroniskowy nocleg Wojtusia w prawdziwych górach. Swoja pierwszą noc w schronisku górskim Wojtuś przespał wspaniale. Szybka adaptacja do każdych warunków – to cech, która nasz synek odziedziczył po mnie. Rano pod nasze okna podchodzi stado sarenek. Cudowny widok.

Na śniadanie schodzimy do jadalni. Wojtuś robi furorę pełzając po schroniskowych drewnianych stołach.

Najedzeni ok godz. 10 ruszamy w góry. Nieszczęsny wózek zostawiamy w schronisku (później się będziemy martwić jak się z wózkiem ze schroniska wydostać), a na podbój Morskiego Oka ruszamy z dzieckiem w nosidełku. Dość szybko pokonujemy krótki odcinek zielonego szlaku i dołączamy do potoku turystów zmierzających czerwonym szlakiem do Morskiego Oka.

Droga na Morskie Oko położona jest w Tatrach Wysokich i różni się nieco charakterem od opisywanych wcześniej przeze mnie tras spacerowych po dolinkach Tatr Zachodnich. Na całej długości trasy możemy spodziewać się zapierających dech w piersiach widoków na skaliste szczyty najwyższych polskich i słowackich gór, brak jest natomiast urokliwych, trawiastych polanek na postój z wózkiem i „wybieganie” malucha. A jako, że Morskie Oko jest klejnotem polskich gór to trasa ta jest najbardziej uczęszczanym szlakiem tatrzańskim. Każdego dnia maszerują nim tysiące turystów.

Gdy wchodzimy na asfaltową szosę niedaleko Wodogrzmotów Mickiewicza do Morskiego Oka pozostaje nam jeszcze ok 5,7km. Wg. mapy powinniśmy to przejść w 1 godz. 45 minut.

Nasza droga poprowadzona jest po zachodnim zboczu Roztockiej Czuby (1.426m npm). Po niecałych dwóch kilometrach, od asfaltowej drogi odbija w prawo „skrót” – kamienny szlak przez las dla pieszych turystów. Dzięki niemu można „ściąć” kilka zakosów, którymi meandruje szosa. Mając Wojtusia na plecach możemy skorzystać z tej opcji. Wiąże to się z nieco większym wysiłkiem, ale zyskujemy w ten sposób kilka minut… Turyści z wózkami z dziećmi muszą trzymać się asfaltowej drogi.

A turystów z małymi dziećmi na trasie widzimy wiele. Większość ma wózki typu „parasolka” – lekkie, na małych plastikowych kółkach. Nie ma problemu by z takim pojazdem do Morskiego Oka dojechać. Bohaterami dnia zostają jednak pewni rodzice z trójką dzieci. Mama niesie hulajnogę około 8-letniego syna, a tata pcha pod górę podwójny wózek z bliźniakami. Można? Można!
Na trasie spotykamy też kilka osób z nosidłami turystycznymi. Widzę pełen przegląd dostępnych w Polsce nosideł, ale nosidełka Little Life nie ma nikt. Przyznam, że bardzo jesteśmy zadowoleni z naszego modelu – wyróżnia się estetyką wykonania i funkcjonalnością (to niesamowite ile odzieży i prowiantu udało nam się zmieścić do schowka po pupą Wojtusia).
W okolicach skrótów przez las od Doliny Białki odgałęzia się Dolina Rybiego Potoku – teraz doliną o tej nazwie prowadzi nas droga do Morskiego Oka. Dolina ta ma długość 5,5 km i powierzchnię około 11,5 km2. W miejscu połączenia dolin do rzeki Białki wpada Rybi Potok wypływający z Morskiego Oka. Na przełomie XIX i XX wieku prawa do Doliny Rybiego Potoku i Morskiego Oka rościły sobie władze węgierskie. Polacy mieszkający w Galicji (która była austriacką prowincją) chcieli, by granica z Węgrami biegła Grzbietem, którego zwieńczeniem są Rysy. Węgrzy zaś domagali się granicy na Morskim Oku i Rybim Potoku. Ten błahy z pozoru spór zaangażował szeroko opinię publiczną. W 1902r. Międzynarodowy Sąd Rozjemczy w Grazu orzekł, że tereny te należą się Galicji. Do decyzji sądu przyczynił się znany polski historyk Oswald Balcer, polski uczony z Uniwersytetu Lwowskiego, który udowodnił prawa Galicji do tych terenów na podstawie map i świadectw literackich z XVII i XVIII wieku. Dzięki tej decyzji do dziś Morskie Oko wraz z całą Doliną Rybiego Potoku należy do Polski.

Po pokonaniu czterech odcinków skrótowych ponownie wracamy na dłuższy czas na drogę asfaltową. Po niecałym kilometrze docieramy do Polany Włosienica. Jest to przystanek docelowy zaprzęgów konnych wiozących turystów z Palenicy Białczańskiej. Stąd do Morskiego Oka można dostać się wyłącznie pieszo.

Na Polanie Włosienica znajdują się tu stoły turystyczne, toalety i tablice informacyjne. Z Polany rozpościerają się piękne widoki, przede wszystkim na położone na północ Mięguszowieckie Szczyty.

Tuż za Polaną Włosienica (niecałe 100 m), po lewej stronie drogi mieści się duży pawilon gastronomiczny. Zanim dojdziemy do celu mijamy ciekawę tablicę dydaktyczą o nazwie „Żleb Żandarmerii”. Warto zwrócić uwagę na to miejsce. Jesteśmy bowiem w punkcie przecięcia szlaku przez Głęboki Żleb schodzący ze stoku Opalonego Wierchu. Żleb jest znany ze schodzących tędy ogromnych i niebezpiecznych lawin, niekiedy przysypujących drogę do Morskiego Oka.

Zaraz za żlebem pokonujemy tzw. „Zakręt Ejsmonda”, gdzie w 1930 roku poeta i pisarz Julian Ejsmond uległ wypadkowi samochodowemu i w wyniku odniesionych obrażeń zmarł kilka dni później.

Po kolejnym, nieco ponad kilometrowym odcinku, z którego rozpościerają się piękne widoki na okoliczne góry mijamy odbicie szlaku do Doliny Pięciu Stawów przez Świstówkę (po prawej stronie) oraz Rybie Stawki (po lewej stronie) i docieramy do Schroniska PTTK nad Morskim Okiem. Doszliśmy do celu.

Schronisko jest pięknie położone na wysokiej skarpie nad północnym brzegiem jeziora Morskie Oko. Schronisko zostało wzniesione w 1908r. Wcześniej, w latach 1874 – 1898 stało tu poprzednie schronisko, niewielki budynek, który doszczętnie spłonął w 1898r.

Schronisko składa się z dwóch budynków – starego i nowego. W starym budynku, tzw. „Wozowni” znajduje się kilkadziesiąt miejsc noclegowych na pryczach i łóżkach piętrowych w wieloosobowych salach. Jest to najstarszy budynek funkcjonujący jako schronisko w polskich Tatrach.

W nowym budynku znajdują się kilkuosobowe pokoje o wyższym standardzie, z dostępem do łazienki na korytarzu. W sezonie miejsca w nich są rezerwowane z dużym wyprzedzeniem. Ponadto w nowym budynku w godzinach 8 – 21 (a poza sezonem 9 – 18) działają kuchnia i bufet, w którym można zjeść ciepły posiłek, zakupić przekąski, napoje, mapy, przewodniki, pamiątki i produkty turystyczne.

Do schroniska wchodzimy tylko na chwilę. Przewijamy i karmimy tu Wojtusia. Zaraz potem idziemy rozkoszować się Morskim Okiem i jego pięknym otoczeniem.

Morskie Oko o powierzchni 34,93 ha jest największym jeziorem w Tatrach. Jego długość wynosi 862m, szerokość 568m, a głębokość 51,4m. Jest jeziorem o pochodzeniu polodowcowym – wielki lodowiec wyżłobił sobie „jamkę” u podnóża szczytów i zatkał jej wylot pchanym przez siebie rumowiskiem skalnym. Położone jest na wysokości 1.395m npm, nieco poniżej Schroniska PTTK. Do Morskiego Oka wpływają dwa stałe potoki – Czarnostawiański Potok (wypływający, jak nietrudno się domyślić, z Czarnego Stawu pod Rysami) oraz Mnichowy Potok, natomiast wypływa jeden – Rybi Potok, płynący w dół Doliny Rybiego Potoku.

Widoki spod budynku schroniska są powalające.  Czuje się, że jesteśmy w sercu Tatr Wysokich.  Widzimy: na północny zachód m.in. Opalony Wierch i Miedziane, na południowy zachód – Mnicha i Cubrynę, na południe – Mięguszowieckie Szczyty, Kazalnicę, Wołowy Grzbiet, Wołową Turnię, Żabią Turnię Mięguszowiecką, Żabiego Konia, na południowy wschód Rysy, Niżnie Rysy, Kopę Spadową, Żabi Mnich, a na wschód – Żabi Szczyt Niżni, Żabią Czubę oraz Siedem Granatów.

Morskie Oko jest jedynym z nielicznych naturalnie zarybionych jezior na terenie Tatr. Znajduje się w nim stanowisko pstrągów i lipieni. Związana z nim jest dawna nazwa Morskiego Oka, które przez górali nazywane było „Rybim Stawem”. Tafla wody ma kolor zielonkawy, a jej przezroczystość sięga 11 – 14 metrów. Dno zbiornika pokrywa kilkudziesięciocentymetrowa warstwa mułu, natomiast przy brzegach zasłane jest licznymi głazami.

Nazwa „Morskie Oko” wywodzi się od niemieckich słów „Meer” (morze) i „Auge” (oko), którymi niemieccy osadnicy opisywali tatrzańskie jeziora. Inna hipoteza głosi, że pochodzi ona od legendy mówiącej o podziemnym połączeniu jeziora z morzemchronisko nad Morskim Okiem.

Z Morskim Okiem związanych jest wiele legend. Niektóre z nich są bardzo ciekawe i tajemnicze… Wśród nich znajdują się legendy o tym, że:

  • Na dnie Morskiego Oka znajduje się zatopiona przed wiekami karczma
  • Morskie Oko jest połączone podziemną rzeką z Wisłą, a niektórzy twierdzą że nawet z… Morzem Adriatyckim!
  • Szczyt Mnich to zamieniony w skałę zakonnik z Czerwonego Klasztoru, który chciał złamać zakonne śluby lecąc na zaprojektowanej przez siebie maszynie latającej (która również nie spodobała się Bogu…) do pasterki czekającej na niego nad Morskim Okiem.
  • Morskie Oko i inne okoliczne jeziora powstały z łez pięknej córki Morskiego – władcy okolicznych terenów, która, nieposłuszna swemu ojcu, wyszła za obcokrajowca.

Po wykonaniu niezliczonej ilości zdjęć zasiadamy na mały posiłek. Przed schroniskiem znajdują się stoły i ławki dla turystów. Jest to idealne miejsce na odpoczynek i niepowtarzalna okazja do kontemplowania wysokogórskiej i nieprzystępnej tatrzańskiej przyrody. Posiłek z takim widokiem smakuje wyśmienicie. Apetyty nam dopisują. Wojtuś, który zjadł już swoją porcję teraz przypatruje się co my spożywamy. Czujemy na sobie jeszcze jakieś dodatkowe spojrzenie. Siedzi nad nami ptaszysko i z zupełnego zaskoczenia w locie próbował porwać trzymanego w ręce kabanosa. Bardzo się wystraszyłam. A ptaszysko dalej się czaiło. Przez cały czas posiłku musiałam zwierza odganiać kijkiem. W końcu dał za wygraną i wziął na cel innych turystów. Widziałam jak w locie dziobnął trzymany przez jakieś dziecko wafelek. A innym razem lecąc bardzo nisko ponad głowami, zahaczył pazurami o włosy jakiejś pani. Jedząc nad Morskim Okiem uważajcie na tego ptaka! (to orzechówka zwyczajna – ptak z rodziny krukowantych).

Z okolic Schroniska nad Morskim Okiem można wyruszyć do Doliny Pięciu Stawów przez Świstówkę, na Szpiglasowy Wierch (oraz tym samym szlakiem również do Doliny Pięciu Stawów), na Rysy i na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem (szlakiem wiodącym obok Czarnego Stawu). Wszystkie te szlaki schodziłam nie jeden raz. Teraz jednak czas na Wojtusia, dla którego zaplanowałam innego rodzaju wyzwanie – podejście do Czarnego Stawu.

Dla turystów z wózkami wycieczka musi się skończyć przy schronisku. My mając Wojtusia w nosidełku ruszamy dalej. Po schodkach spod Schroniska schodzimy  nad sam brzeg Morskiego Oka. Na głazach otaczających jezioro siedzi wielu turystów. Podobno latem można tu się poczuć jak nad Bałtykiem w sezonie. Człowiek na człowieku. Gwar i harmider…

Wchodzimy na szlak dookoła Morskiego Oka. Idziemy w lewo,  kamienną ścieżką, która została ułożona pod koniec XIX wieku, a odrestaurowana na początku lat sześćdziesiątych ubiegłego stulecia. Zbocza wzdłuż szlaku porastają drzewa oraz połacie limby i kosodrzewiny. Trasa dookoła jeziora jest łatwa i prawie zupełnie płaska. Z racji jednak jej górskiego charakteru nie da jej się pokonać wózkiem dziecięcym.

Pierwsze 100 metrów droga prowadzi tuż nad samym brzegiem Morskiego Oka. Od tafli jeziora oddziela nas tylko pas głazów. Przechodzimy nad początkowym odcinkiem Rybiego Potoku, mijamy zawieszoną na drzewie kapliczkę Matki Bożej od szczęśliwych powrotów i po chwili wchodzimy pomiędzy drzewa, aby po pewnym czasie znów wyjść nad brzeg jeziora. Ze zdziwieniem obserwujemy, że tafla Morskiego Oka jest pokryta lodem. W tą część doliny słońce dochodzi na krótko stąd warunki tutaj mamy bardziej zimowe.

Gdy spoglądamy za siebie widzimy „zwisający” w pobliżu schroniska śmigłowiec TOPR. Chwilę tak trwał w zawieszaniu po czym przelatując nad Morskim Okiem wzbił się nad Kazalnicę i zniknął gdzieś w okolicy Mięguszowieckich Szczytów.

Po przejściu około kilometra gdy już prawie doszliśmy do szlaku biegnącego nad Czarny Staw, nieoczekiwanie trafiamy na przeszkodę. Dochodzimy do łaty zalodzonego śniegu, która pokrywa około 10 metrów długości szlaku. Niestety nie da się tego obejść: z jednej strony wysoka skarpa, a z drugiej ześlizg wprost do Morskiego Oka. Widzieliśmy jak dwie panie pokonywały ten śliski odcinek niemal na czworaka. Dla mnie taka trudność to żadna przeszkoda. Ale tatuś na plecach niesie Wojtusia. A na ryzyko zmoczenia dziecka w Morskim Oku nie chcieliśmy sobie pozwolić. Z żalem wycofaliśmy się. Szkoda, bo widok ze szlaku na Czarny Staw jest powalający – pięknie prezentuje się Morskie Oko widziane z góry.

Bez pośpiechu wracamy do schroniska nad Morskim Okiem i dalej do naszej bazy – schroniska PTTK w Dolinie Roztoki.

Podsumowując: o ile droga do Morskiego Oka, może z wyjątkiem widoków, nie jest szczególnie ciekawa dla ani dla dzieci, ani dorosłych, to same okolice jeziora są naprawdę wyjątkowe. Dlatego warto tu zawitać za każdym razem gdy jest się w okolicy Tatr. Nawet z niemowlakiem na utrzymaniu…

Informacje Praktyczne:

– dojazd samochodem: do Zakopanego najlepiej drogą nr 47 czyli tzw. „zakopianką”, dalej do Palenicy Białczańskiej ok 24 km drogą Oswalda Balzera; olbrzymi parking przy bramkach wejściowych do Parku Narodowego (cena 20 PLN/dzień) ze względu na popularność tego szlaku, parking ten zapełnia się dość szybko, i na spóźnionych turystów czeka parking przy dawnym przejściu granicznym (oddalony od wejścia do TPN o ponad kilometr; cena 20 PLN/dzień)
– dojazd busem: ze stanowiska przy dworcu kolejowym w Zakopanem kursują busy do Palenicy Białczańskiej, kursy co ok 20 minut od godz. 8.30 do 12.40 (po godz 12.40 busy odjeżdżają gdy zbierze się grupa; powrót z Palenicy Białczańskiej do Zakopanego: przed 12.40 odjazd gdy zbierze się grupa, później co 20 min); cena biletu: 10 PLN/os, czas przejazdu ok 40 minut
– wejście do Tatrzańskiego Parku Narodowego płatne 5 PLN normalny / 2,5 PLN ulgowy
– z Polanicy Białczańskiej do Morskiego Oka prowadzi szlak czerwony; długość trasy ok 9 km; czas przejścia w górę ok 3 godz
– Doliną Rybiego Potoku kursują wozy konne Białka Tatrzańska – Włosienica (do Morskiego Oka pozostaje jeszcze ok 2 km do przejścia); cena 50 PLN / os. – maksymalnie 12 osób; usługi całoroczne (zimą sanie)
– w sezonie bardzo dużo turystów!
– nocleg: najlepiej w schronisku PTTK w Dolinie Roztoki (cena 30-50 PLN/os w zależności od okresu i wielkości pokoju) lub w schronisku PTTK Morskie Oko (cena 31-58 PLN/os w zależności od okresu i wielkości pokoju); wiele opcji noclegowych w Zakopanem
– wyżywienie: szeroki wybór dań w schroniskach PTTK (w Dolinie Roztoki czy w Morskim Oku), wiele opcji żywieniowych w Zakopanem
 
Trasa dla Niemowlaka
– stopień trudności: średnia (z racji długości trasy 18km w dwie strony! oraz przewyższenia 470m)
– trasa do Morskiego Oka w całości przebiega po asfalcie (szlak czerwony prowadzi skrótami przez las, ale nie trzeba z nich korzystać idąc dalej asfaltem); nie ma problemu by pokonać drogę z wózkiem dziecięcym; szlak zielony odbijający do schroniska w Dolinie Roztoki oraz szlak czerwony dookoła Morskiego Oka / nad Czarny Staw są niedostępne dla wózków dziecięcych – można je pokonać tylko z dzieckiem w nosidełku
– trasa nasłoneczniona
– przy trasie toalety tylko typu toi-toi, skromne możliwości przewinięcia dziecka w schronisku PTTK Morskie Oko (wewnątrz lub na zewnątrz na drewnianych ławach); brak przewijaka
– dla dziecka warto zabrać cieplejszy komplet ciuszków i ochronę na deszcz – do ubrania w razie czego – pogoda w górach zmienna jest (dzieci w wózku można przykryć kocykiem); Morskie Oko jest wyżej położone i zawsze jest tam chłodniej niż w Zakopanem czy Palenicy Białczańskiej
– spacer jest długi więc trzeba dla dziecka zabrać jedzenie
 
6-7 maja 2016r.