Parada Parowozów w Wolsztynie

Ostatnimi czasy pogoda nas rozpieszcza. Trzeba przyznać, że koniec kwietnia jest pod tym względem bajeczny. Upał niczym w lecie. Nie dajemy rady usiedzieć w domu i staramy się w ciekawy sposób, na powietrzu spędzać czas.

Nasz Wojtuś jest w takim wieku, że najważniejsze są dla niego pociągi i straże pożarne. Jak się okazało jest takie miejsce gdzie oba te pojazdy w dużej ilości mogliśmy mu pokazać. Aż serce rosło gdy widzieliśmy ta pasję i radość w oczach naszego syna. Aż piątki zaciskał z ekscytacji. Parada Parowozów w Wolsztynie to spełnienie marzeń chyba każdego dziecka w wieku 3+ (dla młodszych dzieci stare lokomotywy mogą się okazać zbyt straszne i zbyt głośne).

Parada Parowozów odbyła się w tym roku w Wolsztynie po raz 25-ty. Wolsztyn i jego parowozownia wciąż mają w sobie to „coś” i jak co roku na imprezę przybyło tysiące osób.

W tym roku w Wolsztynie zaprezentowało się dziewięć maszyn, które pochodziły z Polski, Luksemburga oraz Niemiec. A więc były tam:

  • Pt47-65 (Parowozownia Wolsztyn)
  • Ty42-107 (PKP Cargo SA/ Skansen taboru kolejowego Chabówka)
  • TKt48-191 (PKP Cargo SA/ Skansen taboru kolejowego Chabówka)
  • TKt48-18 (Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa na Śląsku Jaworzyna Śląska)
  • TKh 05353 (Klub Sympatyków Kolei Wrocław)
  • Cockerill 503 (Compagnie Internationale des Ev énements sur Rail; Belgia/Luksemburg)
  • 52 8131 (Lausitzer Dampflok Club e.V. Cottbus; Niemcy)
  • 03 2155 Lausitzer Dampflok Club e.V. Cottbus; Niemcy)
  • Ol49-69 (Parowozownia Wolsztyn)
Już od rana można było wejść bezpłatnie na teren Parowozowni. Stare piękne lokomotywy wystawione były w zasadzie do dyspozycji publiczności. Można było je dotkną, a nawet się na nie wdrapać. Sama oczywiście też podjęłam próbę „zdobycia” szczytu lokomotywy. ALe poległam już na schodach. Jako niedoświadczony uczestnik Parady nie wiedziałam, że ten zabytkowy tabor cały jest pokryty czarną mazią. Już po chwyceniu poręczy schodów ręce miała tłuste, a dalej trzeba by się już wspinać „całym ciałem” – będąc ubrana w białą bluzkę nie zdobyłam się na to… Następnym razem będę mądrzejsza i jadąc na Paradę Parowozów ubiorę się stosownie do okazji: w stare ciuchy i rękawiczki ochronne na ręce (i tak właśnie są tu ubrani starzy bywalcy tego wydarzenia).
O godzinie 13.50 rozpoczęła się właściwa Parada: jazdy równoległe i połączone parowozów. Lokomotywy jeździły z wysokości dworca kolejowego w kierunku Parowozowni i z powrotem. Niemal z każdego miejsca na całej długości ich trasy parowozy były doskonale widoczne. A prezentowały się na prawdę okazale: dymiąc, sapiąc, gwiżdżąc. Wojtuś był pod wielkim wrażeniem (choć przy symultanicznym gwizdaniu wielu parowozów uszy sobie zatykał).

Parada Parowozów bardzo nam się podobała, ale myślę, że przyjedziemy tu kiedyś raz jeszcze „w normalne dni”. Chcielibyśmy pozwiedzać samą Parowozownię na spokojnie. Jest to bowiem obiekt wyjątkowy: jedyna

w Europie parowozownia, która wciąż wyprawia pociągi w ruchu regularnym (nie tylko turystycznym). I funkcjonuje już od 111 lat. Parowozownia we Wolsztynie powstała w 1907r.. W skład pierwszego kompleksu parowozowni wchodziła czterostanowiskowa hala, wieża wodna, kanał oczystkowy i zasiek węglowy. W 1909r. budynek parowozowni rozbudowano do ośmiu stanowisk, w 1912r. zbudowano także obrotnicę o średnicy 16 metrów. Od powstania parowozowni w Wolsztynie stacjonowały tutaj jedynie parowozy. Pierwsza Parada Parowozów w 1991r. została zorganizowana na zamówienie niemieckich miłośników kolei. W 2003 roku spółka PKP Cargo przejęła parowozownię i zabytkowy tabor.
W 2017r. wznowione zostało codzienne kursowanie pociągów prowadzonych parowozami (zawieszone w 2014 r.). I choć nie brakuje problemów, wynikających zarówno z bardzo wysokich kosztów funkcjonowania parowozów, jak i z nierzadkich skarg pasażerów codziennie korzystających z kolei (główny argument: pociągi z parowozami są brudne i jeżdżą wolniej od szynobusów – to dla mieszkańców nie jest atrakcja, tylko udręka), to przynajmniej wyraźnie widać determinację, żeby wolsztyńską parowozownię już nie ratować, ale rozwijać.

Wieczorem, już w domu, przeczytałam Wojtusiowi na dobranoc „Lokomotywę” Juliana Tuwima. I wszystko stało się jasne…

„Stoi na stacji lokomotywa,
Ciężka, ogromna i pot z niej spływa:
Tłusta oliwa.
Stoi i sapie, dyszy i dmucha,
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Buch – jak gorąco!
Uch – jak gorąco!
Puff – jak gorąco!
Uff – jak gorąco!
Już ledwo sapie, już ledwo zipie,
A jeszcze palacz węgiel w nią sypie…”

28 kwietnia 2018r.