Hala Łabowska

trasa:

Wierchomla Wielka – Siodło pod Parchowatką – Hala Łabowska (1.064m npm) – Hala Barnowska – Wielki Groń – Frycowa (przejście z przerwą na obiad w schronisku zajęło nam  ok. 7 godz)

Jest majówka. W góry jedzie połowa Polski. Na bardziej popularnych szlakach będą tłumy. Jeżeli ktoś ma ochotę na wędrówkę w ciszy to polecam naszą trasę w Beskidzie Sądeckim: w słoneczny majowy dzień mieliśmy piękne widoki z beskidzkich hal i samotność na szlaku (poza okolicami schroniska).

Do Wierchomli Wielkiej dojeżdżamy samochodem. Można dojechać aż do miejsca, gdzie asfaltowa droga odbija w prawo w kierunku Wierchomli Małej. My jednak podążamy prosto – wzdłuż potoku Potasznia. Idziemy szeroką gruntową drogą – prowadzi nas zimowy szlak do nart biegowych. Wg. drogowskazu na biegówkach mamy z naszego punktu startowego 6,5 kilometra na Halę Łabowską.

Idziemy Doliną Potaszni, która stopniowo wznosi się. Jesteśmy na wysokości ok 600m npm. Po ok 15 minutach narciarski szlak odbija mocno w lewo. Od tego momentu trzeba zachować dużą koncentrację. Choć na początku droga jest szeroka to później już szlak prowadzi na ostro w górę zbocza – nie ma żadnej ścieżki, idziemy po zarośniętych łąkach. Prowadzą nas znakowane tyczki oraz sporadyczne oznaczenia na drzewach – i jednych i drugich trzeba wypatrywać z dużą uwagą bo łatwo się zagubić. Co do zagubienia – przytrafia się to też nam.  W miejscu gdzie nie jesteśmy pewne gdzie iść wybieramy złą opcję… Na szczęście kierując się na azymut (wiemy gdzie mniej więcej mamy iść) po przedarciu się przez las w końcu odnajdujemy swój narciarki trakt.

Podążając nieśpiesznym krokiem, podziwiając po drodze bujną majową zieleń, po ok godzinie docieramy do niewielkiej polany: Siodło Pod Parchowatką (900m npm). Sam szczyt Parchowatka (1.004m npm) jest usytuowany nieco z boku – zarówno nasz szlak narciarski, jak i żółty szlak turystyczny przez szczyt Parchowatki nie przebiega.

Parchowatka znajduje się w Paśmie Jaworzyny w bocznym grzbiecie opadającym od głównej grani tego pasma (z okolicy Hali Łabowskiej) na południowy zachód. Grzbiet ten oddziela dolinę Łomniczanki od doliny Wierchomlanki. Dawniej grzbietem tym biegła też granica między polską ludnością zamieszkująca dolinę Łomniczanki, a łemkowską zamieszkująca dolinę Wierchomlanki.

Po krótkim odpoczynku ruszamy dalej – teraz już turystycznym szlakiem żółtym, którym dochodzimy bezpośrednio na Halę Łabowską.

Hala Łabowska (1.064m npm) to polana w Beskidzie Sądeckim, w środkowej części Pasma Jaworzyny. Jest to hala w pasterskim rozumieniu tego słowa. Nazwa hali wzięła się od łemkowskiej wsi Łabowa, której mieszkańcy wypasali na niej swoje owce. Gdy po II wojnie światowej w ramach Akcji Wisła zostali oni przesiedleni, hala przeszła na własność lasów państwowych. Część hali stanowi własność PTTK. Obecnie hala jest już dużo mniejsza niż dawniej, gdyż wskutek zaniechania wypasu częściowo zarosła lasem. Przed całkowitym zalesieniem chroni ją nadanie jej statusu użytku ekologicznego. Hala znajduje się w Popradzkim Parku Krajobrazowym. Zarastanie polan lasem jest niekorzystne nie tylko z turystycznego punktu widzenia (zanikają punkty widokowe), ale również przyrodniczego; następuje bowiem zmniejszenie różnorodności biologicznej. Dla wielu gatunków roślin polany są właściwym siedliskiem, rośliny te nie mogą rosnąć w lesie i giną po zalesieniu polany, a wraz z nimi niektóre związane z nimi zwierzęta (np. motyle).

Na hali znajdował się kiedyś domek myśliwski dawnego właściciela – hrabiego Adama Stadnickiego. Spalili go podczas II wojny światowej partyzanci, gdyż z domku tego korzystali niemieccy żołnierze.

Łabowska Hala jest dobrym punktem widokowym w kierunku północnym i północno-wschodnim – widać stąd wzniesienia Beskidu Niskiego i pobliskie szczyty Beskidu Sądeckiego. Jest również ważnym węzłem szlaków turystycznych. Na hali znajduje się schronisko PTTK na Hali Łabowskiej. Schronisko zaczęło powstawać od października 1953 roku, kiedy to pojawił się schron turystyczny- pierwszy obiekt noclegowy na Hali Łabowskiej. Następnie dobudowywano kolejne pokoje i pomieszczenia użytkowe. W 1973r. nastąpiła jego modernizacja wg projektu architekta mgr inż. Władysława Pawlicy. Od czerwca 1993 roku schronisko jest pod zarządem spółki Schroniska i Hotele PTTK „Karpaty” a w 1995r. nadano mu imię Władysława Stendery wybitnego działacza Oddziału PTTK „Beskidy”.

Połowę trasy mamy za sobą. Postanawiamy więc zrobić sobie w schronisku dłuższą przerwę. Wchodzimy do środka, bo słońce zaszło i nagle zrobiło się zimno i wietrznie. Pogoda w górach jak wiadomo zmienną jest. Niestety wielu innych turystów ma ten sam pomysł. W efekcie w schronisku robi się tłoczno, a kolejka do bufetu długa. No ale w końcu mamy długi weekend więc na tłumy w schroniskach trzeba być przygotowanym.

Przez blisko godzinę czekamy na swoje żurki, naleśniki i smażone oscypki. W końcu pożywione ruszamy dalej. Szlakiem czerwonym kierujemy się na zachód w kierunku Wierchu nad Kamieniem. Jeszcze zanim wchodzimy do lasu po lewej stronie mijamy skromny pomnik informujący o tym, że w tym rejonie w latach 1944-1945 walczyła z hitlerowskim najeźdźcą walczyli partyzanci 9 kompanii 3 batalionu 1 Pułku Strzelców Podhalańskich pod dowództwem majora Juliana Zubka (ps Tatar). Po około 5 minutach, już w lesie, mijamy kolejny pomnik. Tu znajduje się odsłonięty w 1999r. kamień księdza Władysława Gurgacza – kapelana Polskiej Podziemnej Armii Niepodległościowej, który został zastrzelony przez UB w 1949r.

Mijamy Roztocką Halę i schodzimy na Halę Barnowską. Cały nasz dzisiejszy szlak wiedzie przez liczne polany i hale więc na brak widoków nie możemy narzekać! Po ok 1 godzinie i 20 minutach napotykamy szlak żółty, którym odbijamy w prawo w kierunku Frycowej. Teraz już niemal cały czas jest w dół. Przechodzimy przez Rezerwat Barnowiec, mijamy Wielki Groń. Przed sobą w oddali podziwiamy pięknie oświetlone zachodzącym słońcem Góry Grybowskie – wyglądają bardzo egzotycznie w swym zielonym „ubranku”. Bardzo malowniczy widok!

Gdy wychodzimy z kolejnego leśnego zagajnika z radością witamy samochód, który po nas przyjechał – mobilny kierowca, który nie idzie w góry to niestety najłatwiejszy sposób na transport „do” i „z” tej trasy.

1 maja 2014r.