Przehyba

Po kilku latach nareszcie trafiłam w przepięny Beskid Sądecki.

Zachwycające są te polskie zielone pagórki.

Jako, że była to wycieczka typowo spacerowa za cel obraliśmy sobie drugi do do wysokości szczyt tego pasma górskiego – Przehybę (1.175m n.p.m.). Wyruszamy zielonym szlakiem ze Szczawnicy przez Gaboń. Z trasy pięknie widać samą Szczawnicę, Dunajec oraz Pieniny. Pod samym szczytem dochodzimy do skrzyżowania szlaków i dalej podążamy szlakiem czerwonym. Po ok. 3 godzinach dochodzimy na Przehybę. Tu znajduje się wyremontowane, zadbane schronisko, z którego przy dobrej pogodzie widać Tatry. Na tutejszym tarasie z pięknym widokiem można zjeść pyszny żurek lub szarlotkę.

Pogoda piękna. Ale jak się okazało do czasu. Upalne lato ma to do siebie, że często dzień kończy się burzą. I tak też było w naszym przypadku. Gdy schodzimy w dół zielonym szlakiem w kierunku Jazowska, w okolicy Kamienia św. Kingi atakują nas pierwsze krople. Akurat jesteśmy w pobliżu bacówki więc uważając się za szczęśliwców chowamy się do środka. Czekając na koniec deszczu wypijamy z piersiówki przepyszną wiśniową nalewkę. Po 20 minutach w doskonałych humorach kontynuujemy zejście. I wtedy dopiero się zaczęło. Ściana deszczu, grad i pioruny walące nad nad głowami. Teraz nie było już gdzie się schronić więc idziemy nie zważając na te drobne niedogodności. Panie w plastikowych pelerynkach, a Pan bez, w związku z tym już po 2 minutach był totalnie przemoczony.

I tak to szczęśliwie po 3 godzinach docieramy do Łazów Brzyńskich, gdzie kończymy nasz górski spacer.

5 czerwca 2011r.