Tel Aviv

Tel Aviv (Wiosenne Wzgórza) to miasto uznawane za stolicę Izraela przez międzynarodową społeczność, ale nie przez Żydów, dla których jest nią Jerozolima.

To miasto na wskroś europejskie, wzniesione na piaskach pustyni wyłącznie żelazną wolą nowych osadników. Pamiątka po kolejnych alijach – falach napływu emigrantów – są poszczególne dzielnice.

Tel Aviv jest bardzo młodym miastem. Miasto liczy sobie zaledwie sto lat. Nie ewoluował powoli, lecz narodził się w pierwszej dekadzie XX wieku, kiedy grupa żydowskich imigrantów przybyłych do Palestyny podczas II aliji, postanowiła osiedlić się na nieurodzajnych, piaszczystych wydmach na północ od historycznej Jaffy. Na zaledwie pięciu wykupionych hektarach wytyczono ulice, poprowadzono wodociągi, postawiono domostwa. Osada, rozplanowana urbanistycznie jako miasto ogrodów, czego ślady widać do dziś, rozrastała się bardzo szybko, nasycana emigrantami licznie przybywającymi z Europy. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze niedawno był tu tylko piasek… Miasto szybko się zmienia, co roku powstają nowe drapacze chmur, centra biznesowe, hotele.

To tu 14 maja 1948r. Ben Gurion ogłosił powstanie państwa Izrael. Dziś Tel Aviv to kwintesencja współczesnego Izraela – lśniące biurowce, centra handlowe, wytworne i drogie restauracje, urokliwe plaże. Te ostatnie to wizytówka miasta – nadmorska promenada ciągnie się przez kilkanaście kilometrów aż do strego portu w Jafie.

Do stolicy Izraela docieramy w godzinach porannych. Zmiana czasu o godzinę do przodu i działamy. Najpierw kolejki do odprawy, a potem działania związane z wymianą pieniędzy na lokalną walutę (szekle). Jak się okazuje na lotnisku znajdują się nieliczne punkty „exchange money” i wszystkie one należą do banków. A banki, jak to banki za wymianę waluty obciążają prowizją (i nie da się tego uniknąć, za wymianę 20 USD po kiepskim lotniskowym kursie zapłaciliśmy 3 USD prowizji). Wymieniliśmy tylko tyle gotówki by dotrzeć do centrum Tel Aviv’u.

Nie mamy żadnego problemu z wydostaniem się z lotniska i odnalezieniem pociągu. Wszystko jest pięknie oznakowane. Przed wejściem na peron kolejowy kupujemy bilety w automacie (obsługa również po angielsku, bilet po 13,5 szekla/os). Dopiero bilet umożliwia pokonanie elektronicznych bramek i wejście na perony. Mamy szczęście. Po 10 minutach jesteśmy już w pociągu. Tabor jest dwupiętrowy, a w środku prawie nie ma ludzi. Usiedliśmy na piętrze z nadzieją na jakieś widoki. Niestety okna niemyte od wieków, niewiele było przez nie widać. Udaje się jednak dojrzeć, że jedziemy wzdłuż potężnej autostrady: pięć pasów i wszystkie zakorkowane. Zdziwiłam się, tym bardziej, że wiem jak niekorzystne są warunki zakupu samochodu w Izraelu (obowiązują 100% podatki).

Jedziemy tylko jedną stację. Po ok 10-15 minutach wysiadamy na stacji . Przy wyjściu z dworca po raz pierwszy kontrolę obowiązująca przy wejściu do wszystkich większych obiektów. Prześwietlanie bagaży, czasami sprawdzenie dokumentów – to norma w tym kraju.

Około 13.00 docieramy do naszego apartamentu (zarezerwowanego i opłaconego przez internet). Zrzucamy nasze niewielkie bagaże, odświeżamy się nieco i od razu ruszany na miasto…

Na pierwszy rzut obieramy sobie przepiękną Jafę.

W pobliżu Wieży Zegarowej trafiamy na dobrze wyposażoną Informację Turystyczną. Zaopatrujemy się w mapki. Miła, rosyjskojęzyczna pracownica proponuje nam dwie bezpłatne wycieczki: dziś po dzielnicy Jaffa, a jutro autobusową po całym Tel Aviv’ie (autokar ma nas zabrać ze wskazanego przez nas miejsca na terenie miasta – już to wydaje nam się dość dziwne). Podobają nam się te propozycje i zapisujemy się na obie.

Grupa na zwiedzanie Jaffy spotyka się pod Wieżą Zegarową. Gromadzi się nas tam chyba z 50 osób – zostajemy podzieleni na dwie grupy. Wkrótce ruszamy wgłąb dzielnicy.  Sympatyczny przewodnik opowiada dużo o Tel Aviv’ie, o Izraelu – większość faktów jest nam znana z książek i przewodników, które przeczytaliśmy przygotowując się do przyjazdu tutaj. Ale to ten przewodnik pokazał nam budynek, który pełnił funkcję więzienia (dziś hotel), w którym przetrzymywany był Adolf Eichmann po tym jak pojmał go Mossad.

Niestety szybko zniechęciliśmy się do chodzenia w grupie – i po jakiś 30 minutach odłączyliśmy się. Ja jednak wolę chodzić sobie sama. Mam jak sie okazuje totalną awersję do bycia w grupie. Jednak zorganizowane wyjazdy nie są dla mnie…

Jafa to piękna historyczna dzielnica. Jafa, niegdyś odrębne miasto, liczy ponad 3 tysiące lat.  Tu też znajduje się jeden z najstarszych portów Morza Śródziemnego. Stąd w rejs wypłynął prorok Jonasz. Stwórca wyznaczył mu misję, jednak on jej nie zaakceptował. Spowodowało to lawinę wypadków – Jonasz najpierw omal nie utonął, a potem połknięty przez wieloryba spędził w jego brzuchu trzy dni. Prorok w końcu dokładnie wypełnił wolę Boga…

Do Jafy przybył święty Piotr i tu wskrzesił dziewczynę o imieniu Tabita. To wreszcie Jafę w czasie wojen krzyżowych otoczył murem obronnym Ryszard Lwie Serce. Jej nazwa wywodzi się od Jafeta, jednego z synów Noego. Jafa po hebrajsku znaczy piękna, a Jafe – wspaniale. I tak właśnie można się poczuć w tej dzielnicy.

Jafa to dzielnica arabska dziś pieczołowicie odnawiana. Znajdują się tutaj XIX-wieczne domy pierwszych osadników. Położona na wzgórzu starówka jest plątaniną uliczek pomiędzy przytulonymi do siebie zabytkowymi kamienicami. Za drewnianymi drzwiczkami ukrywają się galerie, antykwariaty i kawiarnie. Jafa to miasto artystów, co przejawia się w detalach. W zaułkach ukryte są wytwory sztuki nowoczesnej jak np. wiszące w powietrzu drzewo. Najstarsze uliczki mają nazwę znaków zodiaku – więc gliniane lazurowe tabliczki przedstawiają byki, panny, raki, bliźnięta. Znaki zodiaku można odnaleźć również w fontannie na głównym placu oraz na Moście Życzeń na wzgórzu (należy na nim stanąć, położyć dłoń na swoim znaku zodiaku i spoglądając na morze, pomyśleć życzenie). W pobliżu portu, nad placykiem Segev, góruje spektakularny dom artystki Ilany Goor przerobiony na galerię.

Na szczycie Starej Jafy jest egzotyczny ogród ze śródziemnomorską roślinnością Gan Ha Pisga. Jego zacienionymi alejkami można dojść do franciszkańskiego kościoła Św. Piotra, gdzie co niedziela odprawiane są masze po polsku.

Wałęsając się po Jaffie na pewno warto zagubić się na tutejszym targowisku. Mnóstwo tu małych warsztacików przed którymi na oczach przechodniów pracują rzemieślnicy: ktoś naprawia dywany, ktoś inny buty. Małe kawiarenki ze stolikami ustawionymi wprost na ulicy.

Czas zleciał nam bardzo szybko i do naszego apartamentu wracamy już po ciemku (ciemno robi się już o godz 17.00).

Kolejnego dnia ruszamy na podbój Tel Aviv’u. Zaczynamy na skrzyżowaniu ulic Allenby i Rotschild. Wjeżdżamy na 22-gie piętro Hotelu Rotschild 22 i z tamtejszego baru podziwiamy widok na miasto (piękny!). W pobliżu usytuowany jest dom, w którym ogłoszona zostało powstanie państwa Izrael. Niedaleko warto zwrócić uwagę na dom z pięknymi mozaikami na fasadzie – szczególnie pięknie prezentuje się tutaj mozaika z panoramą Jerozolimy.

W drodze nad morze (które jest jedną z głównych atrakcji miasta) odwiedzamy najstarszą dzielnicę Tel Avivu: Neve Tzedek (Newe Cedek). To urzekający labirynt wąskich uliczek z niską zabudową w arabskim stylu. Niesamowity jest tutejszy klimat – wąskie, zielone, spokojne uliczki.  Oaza spokoju w centrum stolicy.  Dzielnica jest dziś enklawą artystów, pełną ekskluzywnych butików i modnych kawiarni. Mieszkania osiągają tu zawrotne ceny, mino że co drugi dom wymaga solidnej renowacji.

Jest godz 10.00 a już jest upał. Na szczęście dochodzimy na wybrzeże i wieje tu przyjemna morska bryza. Zwiedzając Tel Aviv koniecznie trzeba zobaczyć tutejsze palże. Każda plaża jest wyjątkowa, zarówno jeśli chodzi o stałych bywalców, jak i wysokość fal. Najdalej na południe leży Alma Beach – ulubiona plaza joginów. Pływanie w okalających ją wodach jest wprawdzie ryzykowne, ale za to roztacza się wspaniały widok na wzgórza Jafy. Nieco dalej na północ, obok ruin delfinarium, rozciąga się Drums Beach, która warto odwiedzić w piątek wieczór, aby posłuchać koncertu bębniarzy. Jeszcze dalej na północ znajduje się Gordon Beach, ostatnia plaza przed mariną. Oblegają ją młodzi, wysportowani Izraelczycy. Najciekawszą plażą miasta jest zaanektowana przez ortodoksyjnych Żydów Separated Beach. Wysoki mur odgradza ją od dwóch sąsiednich plaż: Hilton i Sheraton. We wtorki, w czwartki i niedziele wstęp na nią mają tylko kobiety, natomiast w poniedziałki, środy i piątki – mężczyźni. W soboty jest otwarta dla wszystkich, bo tego dnia ortodoksom nie wolno przychodzić na plażę.

W pobliżu wybrzeża usytuowany jest meczet (wysoki minaret widoczny jest z daleka). Budowla ta jest przedmiotem konfliktu żydowsko-muzułmańskiego.

Z ostatniego pietra pobliskiego Hotelu Intercontinental podziwiamy kolejny widok na Tel Aviv (piękny!). Stąd już żabi skok na najbardziej znane w mieście targowisko: Wzdłuż kilku wąskich uliczek poustawiane są owocowo-warzywne kramy. Są tu też stanowiska z przyprawami, słodyczami, mięsem, serami i odzieżą. Targowisko promowane jest na atrakcję turystyczną, ale na mnie miejsce nie zrobiło dużego wrażenia. Widziałam już barwniejsze i prawdziwsze lokalne markety.

Z targowiska wychodzimy wprost na ulicę … i wchodzimy do Białego Miasta czyli dzielnicy Bauhaus.

Szeroka kolonialna aleja Allenby w sercu miasta przypomina z kolei o rządach brytyjskich, natomiast szklano-stalowa ulica Dizengoff jest już ukłonem w stronę nieodwracalnej globalizacji XXI stulecia. Szeroki bulwar Rotschilda przechodzi przez samo centrum Białego Miasta – prawdziwej perły Tel Aviv’u. Białe Miasto powstało z inicjatywy kształconych w Niemczech żydowskich architektów, w latach 30-tych. Jest to największe na świecie modernistyczne osiedle budynków Bauhaus (ponad 4 tys budynków), idealnie dostosowanych do śródziemnomorskich warunków, a na początku tego tysiąclecia wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Styl Bauhaus to niemiecki styl architektoniczny, który oprócz funkcjonalności łączył rzemiosło ze sztuką. Bauhaus w wydaniu telawiwskim różni się nieco od swego europejskiego odpowiednika. Powodem jest klimat. Wielkie okna zastąpiono małymi okienkami lub wręcz szczelinami. Aby mury nie chłonęły słonecznej energii, pomalowano je na biało.

Krążąc po Białym Mieście docieramy pod adres 21 Even Gvirol do Baru Borekas Amikam, gdzie postawiamy zrobić sobie dłuższą przerwę na konsumpcję. Postanawiamy wypróbować rozsławione w internecie miejsce serwujące burki. Do wyboru mamy burki o różnych smakach: z serem, z ziemniakami i grzybami, ze szpinakiem. Do tego dostaliśmy ogórka, ostry sosik i gotowane jajko (z którego szybko zrezygnowaliśmy gdy zobaczyliśmy jak bardzo jest zielone). Cała przyjemność za 20 szekli (24 szekle za pakiet z gotowanym jajkiem).

W tej części miasta znajduje się Pomnik Holokaustu i miejski ratusz. W pobliżu ratusza znajduje się tablica pamiątkowa przypominająca o morderstwie do jakiego doszło w tym miejscu. 4 listopada 1995 r. skrajny nacjonalista żydowski, fanatyk religijny Jigal Amir trzema strzałami z pistoletu zabił Rabina, laureata pokojowej nagrody Nobla, uczestniczącego w wiecu pokojowym w Tel Awiwie. Zamachowiec został skazany na dożywocie, ale dla niektórych Izraelczyków stał się symbolem sprzeciwu wobec utworzenia państwa palestyńskiego.

Spacerując dalej po Białym Mieście docieramy do dzielnicy ambasad i w końcu do hotelu, spod którego zabrać ma nas autobus turystyczny na nasza „niesamowitą” wycieczkę po Tel Aviv’ie.

Generalnie już na początku wolę zaznaczyć, że nie warto korzystać z darmowych wycieczek oferowanych przez Informację Turystyczną. Dla nas była to strata czasu. Nasza wycieczka okazała się wielką ściemą. Najpierw czekamy na autobus, który nie dojeżdża na umówioną godzinę. Potem gdy już wsiadamy przez długi czas jeździmy po innych hotelach i zabieramy stamtąd pozostałych uczestników wycieczki. Całe zwiedzanie okazuje się przejazdem główną artylerią miasta prosto do Centrum Diamentów na północnych rubieżach miasta. I tu przekonujemy się o co tak naprawdę chodzi w tej wycieczce. Dostajemy kupony o wartości 200 dolarów, które uprawniają do zniżki w zakupie diamentów. Po krótkim zwiedzaniu „Muzeum diamentów” zamykają nas w salonie sprzedaży. Jako zupełnie nie zainteresowani zakupem mamy trudności z wcześniejszym wydostaniem się z budynku. A gdy już wychodzimy na zewnątrz nie mamy zamiaru czekać aż cała nasza grupa zrobi zakupy. Po prostu informujemy organizatorów, że opuszczamy wycieczkę. I na własną rękę wracamy do centrum miasta. Idziemy przez park wzdłuż rzeki Jarkon . Całkiem przyjemna trasa doprowadza nas na nabrzeże. Na plaży w pobliżu portu podziwiamy zachód słońca. Jest już po zmroku gdy wsiadamy w autobus i wracamy do naszego hotelu.

Ostatniego dnia pozostawiamy sobie spacer po dzielnicy wysokich budynków. Tel Aviv jest miastem, w którym obecnie buduje się bardzo wysoko i nowocześnie. Wizytówką stolicy jest 244-metrowa Moshe Aviv Tower, najwyższy budynek Izraela. Niedaleko stąd, przy ulicy Menachema Begina wznosi się najbardziej imponująca budowla miasta Azrieli Center czyli supernowoczesny zespół trzech wieżowców (od 154 do 187 metrów wysokości) zbudowanych na planie koła, prostokąta i trójkąta równobocznego. W wieżowcach mieszczą się największe w Izraelu centrum handlowo-rozrywkowe, hotel i biura. Wjeżdżamy na 44 piętro Azrieli Center i podziwiamy wspaniały widok na całe miasto (warto!). Przechodząc na drugą stronę ulicy znacznych rozmiarów bazę wojskową i dochodzimy do jednej z najstarszych dzielnic Tel Avivu – Sarona. Ta niewielka dzielnica ma cudowny klimat. Kiedyś była to dzielnica niemieckich misjonarzy, obecnie idealne miejsce na spacery. Małe stare domki kryją się w cieniu nowoczesnych drapaczy chmur. Rozsiadamy się na leżakach i relaksujemy się podziwiając spacerujących koła nas ludzi: rodziny z dziećmi, żołnierki z karabinami i turystów…

Niestety czas nas nagli. Pieszo wracamy do hotelu. Zabieramy nasze rzeczy. I ruszamy na dworzec autobusowy. Szalom Jerozolima. Nadjeżdżamy!

Informacje Praktyczne:

miasto położone jest na wybrzeżu Morza Śródziemnego

Tel Aviv-Jafa zamieszkuje 400 tys osób, ale w całej metropolii (obejmującej  m.in. Bat Jam, Cholon, Ramat Gan, Herzliję) mieszka ok 2 mln osób

dojazd z Jerozolimy: najlepiej autobusem państwową linią Egged (www.egged.co.il), podróż trwa ok 1 godziny i kosztuje 19 szekli

komunikacja: miejskie autobusy lub tzw. szerut (minibus) – bilety kupuje się u kierowcy wsiadając drzwiami z przodu; autobusy nie jeżdżą w szabat; w mieście działa też wypożyczalnia rowerów miejskich (pierwsze pół godziny gratis)

– spod wierzy zegarowej w Jafie codziennie o godz 11 i 17 ruszają bezpłatne wycieczki po mieście

wyżywienie: polecam sprawdzoną knajpkę Bar Borekas Amikam (21 Even Gvirol) – borekas czyli pierożki nadziewane np. serem lub szpinakiem; cena 20 szekli (z jajkiem 24 szelki), inne niesprawdzone, ale często polecane w internecie miejsca to:

Abulafia (ulica Yeffeth 1, pod wieżą zegarową w Jafie) – piekarnia, uznawana za najlepszą w mieście. Piekarnia działa w tym miejscu nieprzerwanie od 1879r. Przez 24 godziny na dobę za długą ladą uwijają się smagli piekarze podając świeże chlebki, bułki cebulowe, bajgle i doskonałe pity z hyzopem (zatar).

Dr. Shakshuka (ulica Beth Eshel 3, Jafa) – najlepsza szakszuka w mieście ( nazwa dania pochodzi od słowa szakszek – potrząsać, mieszać; to rodzaj warzywnego leczo z wbitymi pod koniec gotowania jajami – śniadaniowy przysmak Izraelczyków)

Bar Ashkara (45 Yermiyahu) lub Abu Hassan (1 Dolphin, Jafa) – świetny i niedrogi hummus (ten w Abu Hassan podobno nie ma sobie równych)

Bar Hakosem (1 Shiomo Hamelech) – niedrogie falafle czyli kulki z ciecierzycy

Falafel Gina (22 Shoken)- na miejscu pieczone są świeże i pyszne pity

1-3 listopada 2017r.