Turew

Gdy kwitną śnieżyce wiosenne wybraliśmy się do rezerwatu Śnieżycowy Jar niedaleko Poznania. W słoneczny weekend miejsce to ściągnęło tłumy turystów. Było głośno i tłoczno – taki klimat zdecydowanie nie jest odpowiedni by podziwiać przyrodę.

Na szczęście znamy jeszcze jedno miejsce gdzie śnieżyce wiosenne kwitną, tworząc jedno z największych tego typu skupisk w Polsce – to wieś Turew. Mało kto o tym miejscu słyszał, a warto tu przyjechać nie tylko w porze kwitnienia śnieżyc, ale też ze względów historycznych…

Wieś Turew (gmina Kościan, powiat kościański) znana jest  przede wszystkim z tego, że jej właścicielem w XIX w. był jeden z najwybitniejszych Wielkopolan tamtego stulecia, gen. Dezydery Chłapowski herbu Drya, żołnierz napoleoński, uczestnik powstania listopadowego, a później poseł na sejm i członek pruskiej Izby Panów, ożeniony z Antoniną Grudzińską herbu Grzymała.

Działania generała w Turwi skupiały się głównie na gospodarstwie i wzorowym funkcjonowaniu majątku, objęły jednak również barokową rezydencję, która w I połowie XIX w. została przez niego przebudowana w modnym wówczas stylu neogotyckim. Prawdopodobnie powodem tej przebudowy była nie tylko chęć dostosowania zastanej siedziby do  trendów nowej epoki, ale też odcięcie się od tradycji XVIII w. oraz stylu życia ojca generała, starosty Józefa Chłapowskiego, którego poglądy, upodobania i przekonania były skrajnie różne od poglądów syna. Niewątpliwie tego typu działaniem było usunięcie herbów rodzinnych, widniejących niegdyś w naczółku frontowego ryzalitu pałacu.

Zmiany prowadzone w latach 20-30 XIXw. zostały częściowo zniwelowane w trakcie późniejszych przebudów. Zachowała się jednak zwieńczona krenelażem wieża oraz neogotycka kaplica dobudowana w latach 1846-1847, przy wschodniej elewacji bocznej rezydencji, połączona z nią aneksem z przejazdem bramnym w przyziemiu. Budynek kaplicy pozostawiony został w  nietynkowanej cegle, elewacje wsparte zostały uskokowymi przyporami i przeprute wydłużonymi, ostrołukowymi otworami okiennymi. Kaplica jest, znacznie młodsza od pałacu i powstała niejako z lenistwa Chłapowskich, którym nie chciało się dojeżdżać do kościoła parafialnego, więc zbudowali sobie kaplicę „przydomową” i… ksiądz przyjeżdżał do nich. Tradycja jest po części zachowana do dziś, bo w niedziele przyjeżdża tu ksiądz z pobliskiej Wyskoci i jedną mszę odprawia.

W tutejszym pałacu kręcono zdjęcia do filmu „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy”, oglądając film warto zwrócić uwagę na turewskie szczegóły.

Inną ciekawostką jest fakt, iż nocował tutaj sam Napoleon Bonaparte.

Historia Turwi to dzieje rodziny ziemiańskiej, mieszkającej w jednym miejscu ponad 200 lat. Majątek pozostawał we władaniu rodziny Chłapowskich od 1730r. aż do 1939r.

Wieś kupił podczaszy poznański Ludwik Chłapowski od wojewody poznańskiego Władysława Radomickiego. W chwili kupna z pewnością nie było we wsi pałacu. Inwentarz sporządzony w 1748r., już po śmierci Ludwika, wymienia tylko skromny dwór. O pierwszym Chłapowskim, właścicielu Turwi wiadomo niewiele. Żył  w latach 1680–1747. Zanim kupił Turew był posłem na sejm w 1710r. Później stopniowo piął się po drabinie awansów godności szlacheckich, osiągając pod koniec życia urząd sędziego ziemskiego poznańskiego.

Drugi Chłapowski w Turwi – syn Ludwika Stanisław żył w latach 1711–1780. Turew odziedziczył w 1747r. Nowy dziedzic był podsędkiem poznańskim, w 1760r. został kasztelanem międzyrzeckim. Uchodził za dobrą głowę finansową i dorobił się znacznej fortuny: oprócz Turwi posiadał Żabno i Sokołowice, kupił też w 1766r. od księcia Franciszka Sułkowskiego miasteczko Śmigiel. W wybudowanym w międzyczasie pałacu w Turwi urządził kaplicę. Żonaty był z Teresą Kwilecką, kasztelanką lędzką, z którą miał dwie córki i syna Józefa (1756 – 1826), późniejszego starostę kościańskiego. Kasztelan Stanisław zmarł 9 maja 1780r., pochowany został w Rąbiniu. Jest najstarszym z pochowanych w Rąbiniu Chłapowskich, których sześć pokoleń tam spoczywa.

Trzeci Chłapowski w Turwi – syn Stanisława Józef, późniejszy starosta kościański i ojciec najsławniejszego przedstawiciela rodu – generała Dezyderego, nie był osobą znaczącą i wybitną. Żył w latach 1756–1826. W młodości wiele podróżował, między innymi do Moskwy i Berlina, bywał również w Paryżu, gdzie zasmakował w wystawnym życiu i wtedy też zapewne dla mody należał do masonerii. Był utracjuszem i marnotrawcą w najgorszym stylu XVIII wieku. Po ojcu odziedziczył znaczny majątek, który szybko roztrwonił i zadłużył. W 1784r. przy likwidacji starostw, kupił od Rzeczypospolitej w dziedzictwo starostwo kościańskie za 200 tysięcy złotych. W 1786r. starosta Józef kandydował na stanowisko kasztelana rogozińskiego, nie otrzymał go jednak, a zawód ten król Stanisław August Poniatowski wynagrodził mu w lutym 178 r. nadaniem orderu św. Stanisława. W 1792r. Józef Chłapowski stosownie do obietnicy złożył 1000 złotych na cele wojny polsko – rosyjskiej, a za tę skromną ofiarę otrzymał Order Orła Białego. Józefa Chłapowskiego z rodziną królewską łączyło pewne barwne zdarzenie. Otóż w 1788r. starosta kościański zmówił się z innymi szulerami i ograli w karty księcia Józefa Poniatowskiego, co było dużym wydarzeniem tzw. „małej historii”.

Oprócz tych wad, typowych dla większości osiemnastowiecznej szlachty, starosta Józef miał też zalety. Jako jeden z nielicznych Chłapowskich znał się na sztuce i był prawdziwym estetą. Miał pozytywny stosunek do urody życia, lubił piękne rzeczy i sztukę. Interesował się specjalnie architekturą. W młodości, wieku 17 lat napisał dzieło o budownictwie. Praca pt. „Krótkie Zebranie Sztuki Budowniczej albo Architektury Cywilnej, pisane przez Józefa Chłapowskiego, kasztelanica międzyrzeckiego Roku Pańskiego 1773 Dnia 10 Novembra” nigdy nie została wydana drukiem, ale zachowała się w rękopisie.

Po generale Dezyderym kolejnym właścicielem był jego drugi syn Tadeusz, żonaty z Różą Jezierską. Formalnie byli oni właścicielami majątku od 1860 r., trudno jednak mówić o ich samodzielnym mieszkaniu w Turwi, gdyż zmarli oboje w tym samym roku, co generał, w r. 1879.

Tadeuszu Chłapowski urodził się w 1826r., dziesięć lat później oddany został do szkół w Poznaniu, gdzie ukończył słynne gimnazjum Marii Magdaleny na Placu Bernardyńskim. Następnie kontynuował naukę na studiach prawniczych w Berlinie. Był jedynym z trzech synów generała, który posiadał wyższe wykształcenie. Po studiach odbył jednoroczną służbę wojskową, jak wszyscy synowie generała służył w artylerii. Następnie pracował w sądach w Śremie i Wrześni.W 1856 r. wrócił do Turwi, gdzie pod okiem ojca wprawiał się do objęcia majątku, co nie było łatwe przy autorytarnym charakterze ojca. W wieku 32 lat, w 1858r. T. Chłapowski rozpoczął pracę parlamentarną. Mandat poselski sprawował przez kolejnych 15 lat, do 1873r. W Kole Polskim pełnił funkcję sekretarza. W sejmie Tadeusz Chłapowski przemawiał m.in. na temat tłumaczy sądowych i uwzględnienia obu języków (niemieckiego i polskiego) w sądownictwie. Występował też w obronie Ziemstwa Kredytowego w Poznaniu, które Niemcy chcieli skazać na powolną likwidację, gdyż była to instytucja nieomal czysto polska. W 1868 r. w wieku 42 lat Chłapowski ożenił się z 21 – letnią Różą Jezierską, wnuczką gen. Franciszka Morawskiego z Luboni k.Leszna. Z Tadeuszem Chłapowskim wiąże się jedna z większych katastrof finansowych dotyczących nie tylko rodziny, ale dużej części ziemiaństwa wielkopolskiego. Otóż w 1863r. trzej ziemianie: Ignacy Bniński, Stanisław Plater Broel i T. Chłapowski, założyli spółkę, której celem było prowadzenie interesów bankowych i komisowych, w rzeczywistości jednak działalność była o wiele szersza, wypływająca z idei pracy organicznej: obrona ziemi przed wykupem niemieckim, ratowanie zagrożonych majatków przez przejęcie ich administracji, skierowanie ziemian do interesów handlowo – finansowych, w myśl nowych zasad pozytywistycznych. W zamyśle założycieli „Tellus”, bo tak nazywała się ta spółka, miał być wielką instytucją finansową, kierującą życiem gospodarczym w Poznańskiem pod egidą warstwy ziemiańskiej. Zbyt szeroko prowadzone interesy, głównie zbyt wielkie kredyty w stosunku do kapitału bankowego doprowadziły jesienią 1873r. do upadku banku. Ta nowa sytuacja finansowa spowodowała duże trudności w majątku w Turwi. Z ogromnych długów rodzinną posiadłość wyprowadził dopiero doskonały rolnik, syn Tadeusza – Zygmunt.

Ponieważ Zygmunt i Tekla Chłapowscy nie mieli dzieci, po nagłej, tragicznej śmierci Zygmunta w 1919r., stanęła sprawa ustanowienia dziedzica rodzinnego majątku. Młoda, bo zaledwie 34-letnia wdowa przekazała Turew siostrzeńcowi swego zmarłego męża, Krzysztofowi Morawskiemu. Ostatni właściciel Turwi nie był więc Chłapowskim po mieczu, a jedynie po kądzieli. Jego matka z domu Chłapowska była drugą żoną profesora filologii klasycznej na Uniwersytecie Jagiellońskim – Kazimierza Morawskiego pochodzącego, z sąsiedniego Jurkowa.

Ostatni właściciel Turwi – Krzysztof Morawski urodził się w 1903r. w Turwi, w 1928r. ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Poznańskim i wtedy objął prowadzenie majątku. Okazał się świetnym gospodarzem, do tego stopnia, że pomagał licznym krewnym i sąsiadom w tzw. sanowaniu majątków, czyli oczyszczaniu ich z długów, co miało miejsce zwłaszcza po latach kryzysu gospodarczego. Jak sam wspominał, był taki okres w latach trzydziestych, gdy zarządzał 11-oma majątkami ziemskimi, ratując je przed bankructwem, W 1937r. został Dyrektorem Towarzystwa Melioracji Obry. Jako oficer 55 pp w Lesznie brał udział w wojnie obronnej w 1939r., ciężko ranny w bitwie nad Bzurą stracił oko. Okupację spędził w Generalnym Gubernatorstwie. Za udział w Powstaniu Warszawskim odznaczony został Krzyżem Walecznych. Po wojnie zamieszkał w Kościanie, pracując w Państwowych Nieruchomościach Ziemskich w Poznaniu. Na początku lat pięćdziesiątych przeniósł się z rodziną do Warszawy, gdzie był współzałożycielem Klubu Inteligencji Katolickiej. Jako świetny organizator stał się też jednym z twórców jego bazy gospodarczej, finansującej działalność ruchu. był naczelnym dyrektorem „Libelli” – katolickiej spółdzielni pracy. Współpracował z Wydawnictwem „Znak” w Krakowie, Wydał dwie wartościowe książki: w 1973r. „O Kazimierzu Morawskim”, a w 1981r., już po jego śmierci ukazały się „Wspomnienia z Turwi”. Obie te wspomnieniowe pozycje są bezcenną kopalnią wiadomości o rodzinach Chłapowskich i Morawskich oraz nieocenionym źródłem wiedzy o środowisku ziemiańskim, jego działalności, obyczajach i życiu codziennym.

Żoną Krzysztofa Morawskiego była Anna Wańkowicz, córka Witolda, dzierżawcy majątku państwowego w Jerce. Ich ślub i wesele w 1938r. w jereckim dworku szczegółowo opisała najstarsza córka Krzysztofów – Dorota Mycielska w książce „Wańkowicze w Jerce”. Oprócz Doroty, niestety też już nieżyjącej Krzysztofowie Morawscy mieli jeszcze dwie córki: Klarę, od wielu lat zamieszkałą w Kanadzie i Elżbietę, która mieszka i pracuje w podwarszawskich Laskach w Zakładzie dla Ociemniałych. Jedyny syn Krzysztofów – Jan zginął tragicznie w dzieciństwie.

Podczas II Wojny Światowej, pozostawiony przez ewakuujących się właścicieli pałac został zajęty przez Niemców. Przez wiele lat trudno było ustalić, co tu się wtedy działo, każdy świadek twierdził co innego… ale parę lat temu wyjaśniło się to w dość zaskakujący sposób. Pewnego jesiennego dnia, pod pałac podjechały dwa autokary z niemieckimi rejestracjami. Z autokarów wysiadła grupa starszych panów, którzy podczas wojny zakwaterowani byli w umieszczonym tu… obozie HitlerJugend. Niemcy obeszli się z pałacem łagodnie, przetrwał on wojnę w zasadzie nienaruszony. Niestety, bibliotekę Chłapowskich spotkał los typowy dla wielu polskich bibliotek w tym czasie – jej zbiory spalono. Na szczęście budynek przetrwał w dobrym stanie.
Skończyła się wojna, Niemcy się wynieśli, nastały wiadome zmiany ustrojowe – które chyba wpłynęły na mentalność ludzką: w ciągu kilku dni pałac zostaje rozgrabiony do „gołych murów”. Ale najgorsze ma się dopiero zacząć – w pałacu ulokowano siedzibę PGR-u. W salonie pałacowym  umieszczono… magazyn paliw płynnych. Później urządzano tu wiejskie zabawy. PGR gospodarował w pałacu 5 lat. W tym czasie pałac został doprowadzony do całkowitej ruiny.
W pierwszej połowie lat 50-tych pałac przekazano Polskiej Akademii Nauk, której służy do dziś. Obecnie mieści się tu stacja badawcza Instytutu Środowiska Rolniczego i Leśnego PAN. Instytut zajmuje się badaniem szeroko pojętej ekologii krajobrazu rolniczego.

Po przeciwnej stronie pałacu znajduje się gorzelnia, przed którą urządzono wystawę dawnych urządzeń przemysłowych.

Pałac otoczony jest ok. 20 ha parkiem.W parku przy pałacu rośnie kilka pomnikowych okazów dębów, z których największy jest dąb „Dezydery”. Poza tym rośnie tu m.in jedno z najliczniejszych w Polsce stanowisk śnieżycy wiosennej. I to właśnie śnieżyca wiosenna nas tutaj dziś sprowadziła. Śnieżyca została do Turwi sprowadzona w latach 60-tych XXw. I tak jak pozostałe stanowiska w Polsce środkowo-północnej jest to stanowisko sztuczne (naturalne środowisko życia śnieżyc to Sudety i Karpaty).

Informacje praktyczne:

– Turew jest zlokalizowany ok 46 kilometrów na południe od Poznania (pomiędzy Kościanem a Śremem)

– wstęp na teren parku jest wolny

– zwiedzanie pałacu jest możliwe dla grup zorganizowanych

Śnieżycowy Jar, 7 marca 2015

Turew, 8 marca 2015