Barania Góra – Klimczok

Jak zwykle w przypadku wspólnych wypadów górskich z Jackiem, nasz weekend okazał się nieco ekstremalny. W ciągu dwóch dni w górach Beskidu Śląskiego pokonaliśmy przeszło 50 km.

dzień 1.

dystans: 28,9 km

trasa: WisłaBarania Góra 1.220m npm – Przełęcz Salmopolska – Kotlarz – Przełęcz Karkoszczonka – Klimczok 1.117m npm – schronisko PTTK Klimczok (przejście razem zajęło nam 11 godz 30 minut)

dzień 2.

dystans: 21,6 km

trasa: PTTK Klimczok – Klimczok 1.117m npm – Trzy Kopce – Błatnia – Brenna – Trzy Kopce Wiślańskie 803m npm – Wisła (przejście razem zajęło nam 9 godz 15 min)

Naszą wędrówkę zaczęliśmy w Wiśle, urokliwym górskim kurorcie. Niestety już na starcie w Wiśle Czarne nad Jeziorem Czerniańskie gubimy nasz niebieski szlak i błądząc przez las uciekają nam dwie godziny zanim obieramy właściwy kierunek. Idąc wzdłuż potoku Białej Wisełki (aż trudno uwierzyć, że to królowa polskich rzek) szybko dochodzimy na szczyt Baraniej Góry 1.220m npm . Barania Góra to wyjątkowa góra – z jej stoków wybijają dwa źródła: Czarna i Biała Wisełka, które po połączeniu tworzą Wisłę.

Sam szczyt robi dość przygnębiające wrażenie. Jest zupełnie „goły”. Cały obszar podszczytowy usiany jest kikutami powycinanych drzew. Niestety historia tych wielkich zrębów jest długa – to co widzimy dziś to efekt wielowiekowej działalności człowieka w tym regionie…

Głównymi czynnikami, które zadecydowały w przeszłości o zmianach beskidzkiego krajobrazu, były działalność pasterska (prowadzona od końca XVw.) i gospodarka leśna (prowadzona od XIXw.). Jeszcze za Habsburgów, w wyniku eksploatacji lasów, polegającej na wycinaniu starodrzewi bukowo-jodłowo-świekowych, w krajobrazie po raz pierwszy pojawiły się powierzchnie wielkich zrębów, które następnie zalesiane były przez szybciej rosnące świerki. Doprowadziło to do całkowitej zmiany gatunkowej i wiekowej drzewostanu, czego skutki widoczne są do dzisiaj. Pierwotne budczyny zostały przekształcone w świerczyny. Jednogatunkowe zalesienia świerczynami obcego pochodzenia (które wykazały brak adaptacji do lokalnego klimatu), które dodatkowe wprowadzane były na niewłaściwe dla tego gatunku siedliska, doprowadziły do obniżenia odporności lasu na pojawiające się szkodniki, wiatrołomy, zanieczyszczenia powietrza.

W ostatnich dekadach emisje przemysłowe spowodowały tak znaczne osłabienie lasów, że nastąpił masowy rozwój szkodników i chorób grzybowych co doprowadziło do zamierania drzewostanu. Ten negatywny proces stał się głównym impulsem do rozpoczęcia przebudowy lasów. Głównym jej celem było zapobieganie procesom obserwowanego zamierania lasów Beskidu Śląskiego i Żywieckiego.

Los beskidzkich świerczyn przypieczętowały dotkliwe letnie susze w latach 2003-2004 oraz 2006-2007 (sprzyjające gradacji kornika) oraz katastrofalny w skutkach huragan z 2004r. Niczym efekt domina kolejne drzewa zaatakowane przez kornika drukarza umierały. Rozpoczął się proces ich usuwania. Intensyfikacja wycinki drzew w beskidzkich lasach przyczyniła się do ich odmłodzenia, powodując jednocześnie znaczną zmianę walorów krajobrazowo-turystycznych. W efekcie zrębów powstały rozległe obszary bezleśne, które paradoksalnie mają także pozytywny skutek – drzewa nie przesłaniają widoków. Niedługo gdy na obszary zrębów wróci las przesłoni on rozległe panoramy, które można podziwiać dziś z beskidzkich szczytów.

Docelowo krajobraz beskidzkich lasów ulegnie zasadniczej odmianie: monokultury świerkowe zostaną zastąpione właściwą dla tutejszych warunków buczyną karpacką. (opracowanie M.Sobala, Obszary wielkich zrębów w krajobrazie Beskidu Śląskiego, Beskidy, 2102).

Tak więc i my przemierzając piękne beskidzkie szlaki dzięki wielkim zrębom możemy podziwiać rozległy jesienny krajobraz.

Naszym celem od samego początku było schronisko PTTK Klimczok. Patrząc na mapę nie zdawałam sobie jednak sprawy jaki kawał drogi będziemy musieli pokonać… Idąc wyznaczałam sobie więc małe cele nie myśląc o końcowej destynacji. Byle dojąć na Przełęcz Salmopolską, byle dojść na Kotarza (974m npm).

Kotarz swoją nazwę zawdzięcza pasterzom wypasającym dawnymi czasy owce na jego zboczach. To w takich miejscach, na leśnych łąkach wiosną owce się „kociły”, czyli rodziły się młode. Dziś roztacza się stąd piękny widok na dolinę Żylicy i masyw Skrzycznego.

Wkrótce dochodzimy na szczyt Trzy Kopce (1.082m npm), a po jakimś czasie na Przełęcz Karkoszczonka. I choć w ciągu dnia nie biesiadowaliśmy zbyt wiele (wręcz przeciwnie cały czas byliśmy w ruchu, robiąc tylko bardzo krótkie przystanki) tak się stało, że gdy byliśmy na Przełęczy Karkoszczonka zaczęło się robić ciemno. Nie mają już czasowego ciśnienia posiedzieliśmy trochę w tym ciekawym, pięknym miejscu.

Przełęcz Karkoszczona (729m  npm) znajduje się pomiędzy Trzema Kopcami i Beskidem. Sama w sobie stanowi atrakcyjny cel pieszych wędrówek. Nazwa przełęczy, zwanej pierwotnie „Skałką” pochodzi od słowa „karkosze” oznaczającego w miejscowej gwarze gałęzie odrąbywane od pni w trakcie wycinki drzew. Tutejsza ludność zwała tą przełęcz także „Granicą”, co miało uzasadnienie w historycznych dziejach tej ziemi. Grzbiet górski, którego częścią jest przełęcz, pokrywał się bowiem z granicą Księstwa Cieszyńskiego i Królestwa Polskiego. Obecnie przez przełęcz Karkoszczonkę przebiega także granica – pomiędzy powiatami bielskim i cieszyńskim.

Z Przełączy już po ciemku ruszamy w dalszą drogę. Idąc po ciemku zamiast skręcić w prawo do znajdującego się „rzut kamieniem” schroniska PTTK, odbijamy w lewo i wspinamy się stromym zboczem na szczyt Klimczoka. Z rozżaleniem stwierdzamy, że nigdzie tutaj schroniska nie ma. Czyli jednak to muszą być te światła, które widzieliśmy w dole. Buuu. Tą samą drogą wracamy więc w dół do Schroniska PTTK Klimczok. Schronisko jest przepięknie usytuowane. Murowany budynek wzniesiony został pod koniec XIXw. przez niemiecką organizację turystyczna Beskidenverein na miejscu domku myśliwskiego Adolfa von Klobusa, właściciela niedalekiej wsi Łodygowice. Obok schroniska znajduje się plac zabaw dla dzieci, a na stokach samego Klimczoka – wyciąg narciarski. Latem przy schronisku działa niewielki odkryty basen – na ten moment nie jest nam jednak dane z niego skorzystać…

Kolejnego dnia jak tylko zrobiło się jasno ruszyliśmy na szlak. Pod koniec października dzień już jest krótki i chcieliśmy go wykorzystać jak najbardziej. Zwłaszcza, że do pokonania mieliśmy odcinek porównywalnej długości co dnia poprzedniego.

Na początek wdrapujemy się po raz drugi na szczyt Klimczok (1.117m npm). Nazwa Klimczok wywodzi się od nazwiska Wojciecha i Mateusza Klimczoków, hersztów band zbójników grasujących w Beskidach w XVIIw. Na zalesionych stokach góry znajdowały się ponoć zbójeckie kryjówki. Z wierzchołka rozciąga się przepiękna panorama na Babią Górę, Skrzyczne i Tatry. Idąc grzbietem beskidzkich szczytów podziwialiśmy piękny jesienny pejzaż. Tylko na chwilę zeszliśmy w dół do Brennej, tylko po to by po drugiej stronie głównej ulicy miejscowości wbić się w zielony szlak prowadzący w kierunku Trzech Kopców Wiślańskich. Stąd do Wisły już tylko nieco ponad godzinny żółty szlak cały czas w dół….

To był bardzo intensywny weekend.

20-21 października 2012r.