Wysoka (Wysokie Skałki)

trasa:

Szczawnica – schronisko „Orlica” – Szafranówka (742m npm) – Witkula – schronisko „Pod Durbaszką” – Wysoka / Wysokie Skałki (1.050m npm) – Rówienka – Rezerwat „Wąwóz Homole” – Jaworki (czas przejścia na spokojnie ok. 7 godzin)

Zaczynamy w Szczawnicy przy moście na Dunajcu. Wita nas posąg flisaka stojący na skale. Widzimy też flisaków na Dunajcu – bo sezon na spływy tratwami już się rozpoczął. Obecnie trasę „przełom Dunajca” obsługuje 500 flisaków na 250 łodziach. Stare łodzie flisackie „dłubanki”, były budowane  z pni świerkowych, współcześnie robi się je z desek. Początkowo łódź składała się z trzech czółen, później dla bezpieczeństwa dołożono jeszcze dwa. Pomiędzy czółnami i na ich przodzie utykana jest cetyna zabezpieczająca przed falami wody. Łodzią steruje dwóch flisaków tzw. spryskami, czyli długami na kilka metrów świerkowymi żerdziami.

Przechodzimy przez most i idziemy drogą prowadzącą w kierunku Czerwonego Klasztoru. Po ok 5 minutach odbijamy niebieskim szlakiem w lewo. Dochodzimy do schroniska PTTK Orlica, ale nie zatrzymujemy się w środku. Jeszcze za wcześnie na odpoczynek…

Im wyżej się wznosimy tym piękniejsze widoki. Wynurza się Sokolica – jeden z symboli Pienin. Jest piękna słoneczna pogoda, ciepło. Aż by się chciało zalegnąć na łące, ale lecimy dalej – mamy cel do zrealizowania. Cały czas idziemy szlakiem niebieskim, który prowadzi główną granią Pienin. Ścieżka zaczyna się ostro piąć – tutaj też spotykamy ciekawą rodzinę: mama niesie plecak, tata w nosidełku małe ok roczne dziecko. A obok już na własnych nogach maszeruje jeszcze ok 5-6 letnie: dziewczynka i chłopiec. I co? Jak się chce to można!

Na naszej trasie spotykamy dość wielu turystów, ale naprawdę tłoczno robi się w okolicach Palenicy (którą szczęśliwie omijamy z boku). Po drodze mamy piękny widok na Tatry – te góry wydają się tak blisko…

Nawet nie orientujemy się kiedy, ale słońce zachodzi i robi się jakoś tak ciemno. Gdzieś nad Szczawnicą i Beskidem Sądeckim zgromadziły się czarne chmury. Wiatr się wzmaga. Nie mija wiele czasu i zaczyna padać. Z nieba leci nie tylko deszcz, ale i grad. Wyciągamy kurtki przeciwdeszczowe i peleryny. Na szczęście opad okazał się tyle intensywny, co krótki. Mamy jednak świadomość, że całkiem niedaleko sytuacja jest dużo poważniejsza. Słyszymy grzmoty, widzimy błyski – cała akcja rozgrywa się nad Beskidem Sądeckim. Dobrze, że wczoraj gdy byliśmy na Hali Łabowskiej taka sytuacja nie miała miejsca – bo dziś kto tam wędruje musi się mierzyć z ekstremalnymi zjawiskami.

Pieniny w maju są naprawdę cudowne. Zielone pagórki, piękne widoki i urokliwe bacówki. Podczas naszej wędrówki napotkamy na kilka owczych gromadek. Aż miło oko zawiesić na tych sympatycznych zwierzakach. Zabawny wydaje się nam również zabarwiony na biało owczarek, który zamiast pilnować stada śpi smacznie na środku ścieżki. Zupełnie nie przeszkadzają mu gromady turystów, które go mijają.

W pewnym momencie odbijamy ze szlaku niebieskiego i skręcamy w lewo w kierunku schroniska „Pod Durbaszką”. Z tarasu widokowego przyglądamy się burzy szalejącej na Beskidem Sądeckim i zjadamy lekki posiłek. Drogę powrotną na szlak skracamy idąc sobie bezpośrednio pod nieczynnym o tej porze roku wyciągiem narciarskim.

Gdy na słońce wychyla się zza chmur mamy piękny widok na Pieniny z Trzema Koronami w roli głównej. Boimy się, że burza znad Beskidu Sądeckiego przesunie się do nas. Przyspieszamy wiec kroku. Jesteśmy już bardzo blisko naszego celu głównego – najwyższego szczytu Pienin: Wysokiej (1.050m npm). Bardzo mi zależy, by tym razem nic nie stanęło mi na drodze. Bo pierwsza moja próba zdobycia tego szyty rok temu nie zakończyła się powodzeniem – z „ataku szczytowego” musiałam zrezygnować… Nieprzetarty szlak, głęboki i zalodzony śnieg spowodowały, że zmuszona byłam zmienić swoje palny. Ale o to już inna historia, o której możecie przeczytać tutaj.

Jesteśmy na ostatniej prostej na Wysoką. Dochodzimy do skrzyżowania szlaków – tu spotyka się szlak niebieski, ze szlakiem zielonym. Dalej na szczyt dochodzimy nieoznakowaną ścieżką. By ułatwić dojście, na trudniejszych fragmentach ścieżki zamontowano stalowe schody i poręcze. Bariery pojawiły się również na szczycie czyniąc go bardziej „przyjaznym” dla turystów co niekoniecznie pozytywnie odbiło się na przyrodniczej kondycji rezerwatu oraz urodzie miejsca. Ale mimo wszystko na szczyt warto wejść – w końcu to najwyższy szczyt Pienin!

Wysokie Skałki (słow. Vysoké Skalky) 1.050m npm szczyt w Małych Pieninach zaliczany jest do Korony Gór Polski. Góra zlokalizowana jest na granicy polsko-słowackiej, pomiędzy szczytem Borsuczyny (939m npm) a szczytem Smerekowa (1.014m npm).

Szczyt Wysokie Skałki (Wysoka) notowany jest już w starych źródłach historycznych. Prowadzono na nim nawet poszukiwania górnicze i już wtedy wiedziano, że jest najwyższym szczytem Pienin. W dokumencie górniczym z 1739 r. przeczytać możemy: „Ta góra jest najwyższa między innymi górami i okrągła, na której skała jest jako zamek. Przystęp do niej jest zbyt przykry, zaledwie człek pieszy wniść może.” Od dawna też była zwiedzana przez turystów. W 1929 r. odnotowano pierwsze wejście zimowe na nartach dokonane przez Mariana Gotkiewicza z towarzyszami.

Skała tworząca szczyt Wysokiej zabudowana jest z czerwonych wapieni bulastych, nazwanych również amonitowymi. Są to jedne z najstarszych skał tworzących Pieniny. Takie same tworzą choćby górę zamkowa w Czorsztynie.

Od wschodniej i południowo-wschodniej strony znajdują się strome urwiska o wysokości od 5 do 20 m.Cały szczyt porośnięty jest lasem, jedynie sam wierzchołek jest kopułą skalną wystającą ponad linię chronionego świerkowego lasu. Południowe zbocza opadające do doliny Horbalowego Potoku leżą na terenie słowackiego Pienińskiego Parku Narodowego, na północno-zachodnim stoku utworzono w 1961r. rezerwat przyrody Wysokie Skałki – ścisłej ochronie podlega niewielki, jedyny w Pieninach fragment naturalnego boru świerkowego. Faktycznie jest tu trochę świerka, ale ostatnimi laty na stokach Wysokiej ulega on intensywnej przemianie. Świerki wysychają, a ich miejsce zajmują buki i jawory. Obecnie dominuje tu las nazywany przez specjalistów żyzną buczyną karpacką. W ruinie rośnie wiele ciekawych gatunków roślin, takich jak żywiec gruczołowaty, lilia złotogłów, modrzyk górski, tojad dzióbaty, łany mocno pachnącej miesiącznicy trwałej.

Z powody nie najlepszej pogody na wierzchołku Wysokiej nie spędzamy wiele czasu. A szkoda bo podobno widoki z tego miejsca są rewelacyjne – to co my teraz możemy zobaczyć to tylko namiastka widokowych możliwości.

Panorama ze szczytu należy do najciekawszych i najrozleglejszych w tej części Karpat. Przy dobrej pogodzie widać stąd: na zachodzi plecy Haligowskich Skał, masyw Płaśni i bezleśną kopułę Wysokiego Wierchu, a za nią najeżone skałami Pienin Właściwe z charakterystyczną garbatą sylwetką Trzech Koron. Dalej Żar w Pieninach Spiskich, a na horyzoncie Pilsko, Babią Górę i Policę. Bardziej w prawo Gorce z Turbaczem i Lubaniem. Od północy oba pasma Beskidu Sądeckiego, a nawet Buszow, najwyższy szczyt Beskidu Niskiego. Na wschodzie, za Kotliną Lubowelską, gdzie wyraźnie widoczne są ruiny zamku w Starej Lubowni, piętrzy się masyw Gór Czergowskich, z dominującym Minczolem. W prawo od niego Bachureń, ginący za Górami Lewockimi i regularne stożki Straży w okolicach Preszowa. Na południu Magura Spiska, za nią kopa Kralowej Holi w Niżnych Tatrach i wreszcie Tatry. W dolinach miejscowości: na północy Szczawnica, Szlachtowa i Jaworki, na południu Wielki Lipnik i Haligowce.

Gdy schodzimy z Wysokiej znowu zaczyna padać. A więc po raz kolejny burza nas dogoniła. Szlak biegnący w dół jest bardzo stromy i wyjątkowo źle ułożony z gładkich bloków wapiennych, przez co w tych warunkach jest wyjątkowo śliski i niebezpieczny. Idziemy wolno i o ile to możliwe bokiem od ścieżki.

Wychodzimy z lasu. Po lewej stronie widzimy tablicę informującą o rezerwacie przyrody. Rezerwat krajobrazowy Wysokie Skałki obejmuje swym zasięgiem szczytowe partie Wysokiej.

Polana pod Wysoką to jeden z ładniejszych zakątków całych Pienin. Do końca II wojny światowej cały ten obszar wykorzystywany był przez miejscowych Rusinów pod uprawę roli. Po dziś dzień zachowały się ślady dawnych miedz, tworzące falistą strukturę grzbietów. Zaraz po wojnie Rusini „wyjechali”, góry opustoszały, ale tylko na chwilę, bo już w latach pięćdziesiątych pojawili się pod Wysoką ze swoimi stadami pasterze z Podhala. A że były to czasy powszechnej kolektywizacji, na polanach wokół doliny Białej Wody miał powstać jedyny w swoim rodzaju pasterski kołchoz. Wybudowano  cztery ogromne bacówki, z których każda miała obsługiwać kilka tysięcy owiec. Na nieszczęście pomysłodawców projektu górale z właściwa sobie rezerwą podeszli do tematu i za nic nie chcieli korzystać z „nowoczesnej: infrastruktury. Budynki stały więc puste. Jedną z pamiątek tego okresu są leżące tuż przy szlaku, niezmiennie intrygujące turystów ruiny. To pozostałości jednej z niechcianych bacówek, którą ostatecznie przekazano w użytkowanie jakieś organizacji studenckiej i zamieniono na schronisko. Niestety, podczas hucznej zabawy sylwestrowej w 1980r. budynek spłonął…

Przekraczamy lichy potok – to Kamionka. To ta właśnie woda konsekwentnie od tysięcy lat żłobi dolinę Homoli. Dalej idziemy błotnistą drogą i dochodzimy do Wąwozu Homole.

Wąwóz uważa się za jeden z najpiękniejszych w Polsce. Ma długość ok. 800 m. Jego ściany zbudowane są głównie ze skał wapiennych pochodzących z okresu jury i kredy z domieszką łupków i margli. Ma bardzo urozmaiconą rzeźbę i ciekawą budowę geologiczną. Dnem wąwozu,  płynie Kamionka, który tworzy liczne kaskady.

Wychodząc z Wąwozu znajdujemy się we wsi Jaworki (łemk. Jawyrky). To połemkowska wieś, niegdyś główna osada Rusi Szlachtowskiej. Nazwa wsi pochodzi od jaworów. Mieszkańcy wiosek nosili oryginalne nazwiska i przydomki: Bulak Wasko po Janiczku, Fećko Hnatowicz od Petrylaka, Andrij Ikona do Mintaja. W latach międzywojennych mieszkał tu tylko jeden Polak, i to żonaty z „Łemka” (Józef Nyka, „Pieniny”). Po wojnie miejscowość stała się centrum pasterstwa. Z czasem jaworki przyłączono do Szczawnicy, jednak w 2008r. na powrót zyskały status niezależnej wsi. Za to wcielono do niej obszar Białej i Czarnej Wody.

Jeszcze nie tak dawno temu Jaworki były zapomnianą, cichą wioską leżącą na końcu świata. Dzsiejsze Jaworki to zupełnie inna jakość – to w zasadzie już nie wieś, a miejscowość letniskowa. Jak grzyby po deszczu wyrastają tu nowe hotele i pensjonaty. Niestety domy nowoczesnych projektów zalewają przestrzeń, pozbawiając dolinę sielskości i niegdysiejszego uroku. Po Rysinach Szlachtowskich, notorycznie przez wszystkich nazywanych dziś Łemkami, zostało zaledwie kilka chałup, krzyży, kapliczek i cerkiew. Piękna cerkiew wyremontowana dzięki staraniom miejscowego proboszcza jest ozdobą wsi. Warto zajrzeć do środka.